• Storczyk męski nakrapiany – kwiat pod ścisłą ochroną w Polance Horynieckiej!

    Namierzenie jakiejkolwiek rośliny, która ma status ściśle chronionej, to mała sensacja dla wielbicieli ciekawostek botanicznych. Ziemia Lubaczowska jest bogata w różnorodne rośliny chronione, mają one swoje określone stanowiska, ale czasem rośliny takie nie są rozpoznane i znaleźć je można w miejscach, gdzie nie powinno ich być. Możliwe, że w przypadku tego storczyka mamy taką sytuację. Często takie znalezisko staje się kłopotliwe dla… właściciela miejsca, gdzie występuje taka roślina. Zobaczymy, czy w tym przypadku storczyk męski nakrapiany stanie się lokalną atrakcją, czy kłopotem 😉 Dokładną lokalizację udostępniamy zainteresowanym przez messengera na naszym fanpage na fb – facebook.com/lubaczowska

     

     

  • Źródło Radrużki pod skalną ścianą

    W Radrużu, około 300 metrów od granicy państwowej, znajdziemy dolinę Radrużki. Strumień ten zaczyna się po stronie ukraińskiej, ale u nas też znajdziemy jego źródła. Ludzie wrażliwi na piękno przyrody, na pewno będą pod wrażeniem usytuowania pod kilkumetrową skałą jednego z jej źródeł.

     

    Radruż przed wojną zamieszkiwało ponad 2 tysiące ludzi, niestety został przecięty granicą, mieszkańców wysiedlono i dziś to już wymierająca wieś. Położona jest na skraju Roztocza i Kotliny Sandomierskiej, dzięki temu znajdziemy tutaj podnóże wału wzniesień roztoczańskich i najbardziej interesujące nas głębokie wąwozy.

     

    Wyżej w Dziewięcierzu mamy wąwozy Spotu i Gliniańca, natomiast w Radrużu usytuowana jest dolina Radrużki. Dzięki temu, że jest ona na skraju Roztocza, znajdziemy w niej odsłonięcia niezwykłych i niespotykanych na polskim Roztoczu wapieni pelitowych, które występują dalej już tylko na Roztoczu ukraińskim. Ciekawy wąwóz z odsłonięciami tych wapieni znajdziemy przy drodze za prywatną świniarnią. Tam jest droga dojazdowa do pojedynczych gospodarstw, położonych tuż przy granicy. Kiedyś wydobywano w tej okolicy wapień i wypalano na miejscu z niego wapno.

     

    Gdy przyglądniemy się innym roztoczańskim źródłom, zobaczymy, że wyglądają one trochę inaczej niż te w Radrużu. Mamy tutaj bardzo wyraźnie widoczne skały wapienne i spod nich wybijają źródła. Na pewno na odcinku ponad pół kilometra zbocze wąwozu było eksploatowane i pozyskiwano tutaj kamień, co doprowadziło do takiego odsłonięcia źródeł, w tym tego najbardziej nas interesującego, bo najmocniej bijącego. Odsłonięta ściana wapienna na zboczu wąwozu ma około 600 metrów długości, znajdziemy tutaj różne ciekawe skałki. Jedna z nich ma kilka metrów wysokości i spod niej wypływa najmocniejsze źródło Radrużki.

    Źródła i wąwozy znajdziemy TUTAJ – warto przed wybraniem się na miejsce zawiadomić straż graniczną, że będziemy tam eksplorować teren, bowiem bardzo blisko znajduje się granica państwa. Przekroczenie jej nawet przypadkiem może spowodować duże kłopoty (szczególnie finansowe).

    opracowanie GC, info geologicznie pochodzi z geostanowisk

  • Dwa krzyże kamienne z czasów napadów tatarskich nad debrą w Starym Bruśnie

    Poznajcie historię dwóch kamiennych krzyży, które można zaliczyć do trójki najstarszych kamiennych krzyży bruśnieńskich. Ich znalezienie kilka lat temu, otworzyło nowy rozdział w historii Ziemi Lubaczowskiej. Mamy teraz kilka niemal 400 letnich kamiennych świadków najbardziej straszliwej historii w regionie, związanej z najazdami tatarskimi.

     

    Jeszcze kilka lat temu, praktycznie nikt nie wiedział o istnieniu dwóch kamiennych krzyży nad debrą w Starym Bruśnie. Tylko ci, co czytali książkę „Zabytki ziemi lubaczowskiej” mogli się domyślać, jakie miejsce miał na myśli podróżnik Karol Notz, pisząc o nich już w 1904 roku. Wydawałoby się, że przepadły. Tymczasem w 2011 roku udało się zorganizować małą wyprawę w poszukiwaniu zakopanego kamiennego krzyża ze Starego Brusna. Słyszałem o nim już wcześniej od ludzi z Brusna i Polanki, ale ich namiary były bardzo nieprecyzyjne. W końcu udało się wyciągnąć odpowiednich ludzi w teren i przeszukać okolicę. Po około godzinie poszukiwań udało się na niego trafić!

     

    Był praktycznie nie do znalezienia, bowiem był przewrócony od kilkudziesięciu lat, przysypany ziemią i wystawało tylko jego górne ramię, które wyglądało jak kawałek kamienia. Niedługo później został postawiony – przez ekipę OR-BAD. Potem jeszcze kilka lat krzyż był znany tylko małej grupie ludzi, dopiero odnalezienie drugiego kamiennego krzyża nieopodal, przez Michała Czerwonkę, rzuciło nowe światło na nie. Nagle Ziemia Lubaczowska zyskała potężną atrakcję historyczno – turystyczną. Do pewnego momentu, gdy Michał Kołodziej nie znalazł najbardziej archaicznego kamiennego krzyża w Szałasach, te dwa można było uznać za najstarsze kamienne krzyże bruśnieńskie. O ile ten z Szałasów jest anonimowy, nie wiemy o nim nic szczególnego (jest jak brakujące ogniwo kamieniarki bruśnieńskiej), to te znad debry są związane ze szczególną historią. Warto tutaj zaznaczyć, że oba krzyże nie mają kamiennych podstaw, są bezpośrednio wbite w ziemię, co pozwala zaliczyć je do najprostszych i najstarszych kamiennych krzyży (aby zobaczyć lokalizację krzyży na mapie, wystarczy kliknąć na ich zdjęcia i zostaniemy przeniesieni do lokalizacji). Poniżej krótkie opracowanie szkicujące ich historię i wartość dla naszego regionu.

     

    W dawnych czasach, gdy ktoś umarł, grzebany był na poświęconej ziemi, na cmentarzu przyświątynnym, którego granice wyznaczał mur, albo ogrodzenie. Ponieważ był to zazwyczaj niewielki plac, nie stawiano trwałych upamiętnień, były to głównie drewniane krzyże. Na kamienny krzyż mogli pozwolić sobie zazwyczaj tylko kapłani i fundatorzy. Śmiało można powiedzieć, że pierwsze kamienne krzyże nie cmentarne, stawiane były głównie na mogiłach oddalonych od wsi. Stanowiły one coś w rodzaju pomników, czy też pamiątki świadczącej o historii.

    Na Ziemi Lubaczowskiej okres najazdów tatarskich odbił szczególne piętno, całe wsie były wtedy palone, masy ludzi były brane w jasyr, przy okazji w każdej wsi ginęło dziesiątki, a nawet setki ludzi. Tatarzy wiele lat najeżdżali wschodnie krańce Rzeczpospolitej. Dopiero słynna wyprawa na czambuły tatarskie Sobieskiego w 1672 roku zakończyła ten proceder. Minęło prawie 400 lat i dopiero teraz pasjonaci historii zabierają się za odkrywanie i badanie jednych z najciekawszych, najstarszych zabytków Ziemi Lubaczowskiej, czyli Kamiennych Krzyży Tatarskich.

    W czasach najazdów tatarskich, gdy panowała pańszczyzna, zwykły chłop nie mógł zrobić nic bez wiedzy właściciela ziemskiego, tylko księża mieli jeszcze jakieś przywileje. Dlatego też najprawdopodobniej właściciel ziemski decydował gdzie były sytuowane zbiorowe mogiły, gdzie na raz zakopywano dziesiątki czy setki trupów z tych najazdów. Zazwyczaj były to grunty wspólne, często mało atrakcyjne miejsca, np. wąwozy, piaszczyste pagórki, kawałki ziemi w kątach przy granicach czy drogach. Właśnie w takich miejscach tworzone były zbiorowe mogiły ludzi zmarłych na zarazę, w czasie najazdów lub w innych przypadkach. Gdyby nie zapiski Karola Notza, to zapewne dziś trudno byłoby określić, z jakiego powodu stawiane były krzyże na odludziu poza wsiami. Możemy na pewno powiedzieć, że w Starym Bruśnie były dwa kamienne krzyże z czasów najazdów: „Zaraz we wsi są nad debrą dwa krzyże kamienne z napisami łacińskimi, z czasów napadów tatarskich. Była tam i figura, ale się zupełnie rozsypała.” Drugim ważnym źródłem jest opracowanie Maurycego Horna na temat skutków ekonomicznych najazdów tatarskich. Znajdziemy tam informację, że w Bruśnie na 104 budynki zniszczonych zostało 31, to dane na 1629 rok. Oczywiście najazdy były też później, szczególnie rok 1672 odbił się głośnym echem, bo Jan III Sobieski walczył z Tatarami i wyzwalał ludzi z jasyru.

     

    opracowanie GC

  • Leszek Kłysewicz – drapacz jaj z Horyńca-Zdroju

    Dziś przedstawiamy Wam sylwetkę Leszka Kłysewicza. To człowiek, który postanowił uprawiać dość unikalny rodzaj sztuki, jest nim zdobienie na różne sposoby skorupek jaj. Poczytajcie o tym, jak zaczęła się jego pasja i zobaczcie filmik z nim:

    „40 lat temu na srebrnym ekranie zobaczyłem jak ktoś robił pisanki. Od tego zaczęła się moja przygoda z drapaniem jaj. Najpierw kurzych, gotowanych na twardo i kolorowanych. Dzisiaj są to jaja od gołębich po strusie i używam wszelkich możliwych technik by zrobić z nich małe dzieła sztuki. Z roku na rok stawiam sobie nowe wyzwania i rozwijam umiejętności. Nigdy nie miałem nauczyciela ale może dzięki temu ta przygoda z rękodziełem tak mnie wciągnęła – odkrywanie i przełamywanie kolejnych granic jest pasjonujące. Dzisiaj moje wyroby to nie tylko mniej lub bardziej tradycyjne pisanki ale także szkatułki, koszyczki i inne ozdoby. A wszystko robione ze skorupek jaj.”

    Leszek Kłysewicz

    www.drapaczjaj.pl

  • Ziemia Lubaczowska na Roztoczu i Kotlinie Sandomierskiej – czyli naprawiamy chaos z nazwami

    Ziemia Lubaczowska do dziś nie doczekała się spójnej „nazwologii”, związanej z krainami geograficznymi na których leży. Wielu plącze nazwy, które nie mają ze sobą związku, wprowadzając ludzi w błąd. Dlatego też w tym krótkim artykule chcielibyśmy przedstawić trochę informacji geograficznych i historycznych, które wielu otworzą oczy i usystematyzują wiedzę regionalną.

    Najważniejsze odnośnie nazwy „Ziemia Lubaczowska”: jest ona nazwą historyczną i administracyjną. Więcej o tym aspekcie poczytacie TUTAJ. Kłopoty zaczynają się, gdy bierzemy pod uwagę położenie geograficzne. Wielu skłania się ku różnym kombinacjom, tworząc groch z kapustą. Taki miszmasz to określenia: Ziemia Lubaczowska i Roztocze (Południowe albo Wschodnie). Razem zestawia je wielu ludzi z sieci! Tymczasem łączenie krainy geograficznej i nazwy historycznej terenu, który zawiera w sobie kawałek Roztocza, brzmi dziwnie. Ziemia Lubaczowska leży na terenie dwóch makroregionów: Kotlina Sandomierska i Roztocze. Granicę tych dwóch makroregionów łatwo można odnaleźć, bowiem Roztocze to wyraźnie wypiętrzony wał wzniesień zaczynający się za Radrużem, Horyńcem, Nowym Brusnem, Łówczą, Płazowem, Hutą Różaniecką (więcej TUTAJ). Jeżeli chcemy się zagłębić w kolejne podziały geograficzne, to mezoregionami, na których leży Ziemia Lubaczowska są: Płaskowyż Tarnogrodzki w ramach Kotliny Sandomierskiej i Roztocze Wschodnie (nazywane też Południowym przez geografów lubelskich, jak określa to Paweł Wład) oraz Roztocze Środkowe. Niewielu się orientuje, że na terenie Ziemi Lubaczowskiej, Narol i część tej gminy leży na Roztoczu Środkowym, a nie Wschodnim. Granicą jest tutaj obniżenie terenu idące doliną Tanwi od Rebizantów, bokiem Narola i najwyższych wzniesień Roztocza w kierunku Lubyczy Królewskiej (wg. map Pawła Włada).

    Podsumowanie

    Ziemia Lubaczowska leży na terenie dwóch krain geograficznych: Kotliny Sandomierskiej i Roztocza. Najmniejszym rozróżnianym tutaj elementem podziału geograficznego są mezoregiony: Płaskowyż Tarnogrodzki, Roztocze Wschodnie (Południowe) i Roztocze Środkowe. Ziemia Lubaczowska, to nazwa historyczna, której nie powinno się łączyć z samym Roztoczem, bo tworzy to geograficzny chaos.

    Roztocze Wschodnie czy Południowe?

    W kuluarach, gdzie czasem dochodzi do sporów regionalistów i pasjonatów regionu roztoczańskiego, najwięcej emocji wywołuje to, jak nazywać „trzeci” mezoregion Roztocza: Południowym czy Wschodnim? (w artykule używana jest losowa kolejność).

    Odpowiedź jest prosta, zależy to od interesu osoby, która bierze udział w dyskusji. Większość różnorodnych instytucji i autorów związanych z województwem Lubelskim, od dziesiątek lat używa w swoich opracowaniach nazwy Roztocze Południowe i praktycznie nie da rady tego zmienić. Z kolei na Podkarpaciu występuje głównie nazwa Roztocze Wschodnie. Jeżeli mamy interes ludzi, którzy używają danej nazwy, to niestety, trudno tutaj o obiektywizm. My będąc z boku, bez szczególnego interesu, będziemy używać nazwy adekwatnej do sytuacji.

  • Ślady po piecu do wypalania wapna w Starym Bruśnie

    Na terenie nieistniejącej już wsi Stare Brusno, znajdziemy zrujnowany piec do wypalania wapna (wapiennik). To niecodzienny widok! Bowiem przetrwały do dziś cegły, które się zeszkliły od wysokiej temperatury!

     

    Zrujnowany już piec, znajduje się nieopodal drogi na masywie bruśnieńskim. Nie podajemy na razie dokładnie lokalizacji, bo mamy nadzieję, że niedługo miejsce zostanie uprzątnięte i oznaczone 🙂 Będzie wyglądać bardziej spektakularnie. Na razie sygnalizujemy Wam istnienie tego miejsca. Najbardziej niezwykły jego element, to zeszklony murek z cegieł, który był kiedyś wnętrzem pieca. Ponieważ była w nim duża temperatura podczas wypału, dlatego czerwona cegła uległa przypaleniu, stąd ten niesamowity ciemno turkusowy kolor.

    W miejscu, gdzie obecnie znajduje się kamieniołom, wcześniej były pola (TAK, tam gdzie jest ta wielka dziura, starsi mieszkańcy Brusna i Polanki pamiętają szczyt góry!!). Pierwotne, mniejsze łomy znajdywały się na zboczu góry i w okolicy pierwszego bruśnieńskiego kamieniołomu w przysiółku Szałasy. W latach 60tych firma „Rejon Eksploatacji Kamienia” z Rzeszowa (obecnie Przedsiębiorstwo Produkcji Materiałów Drogowych) zaczęła wydobywać kamień wapienny w okolicy zachodniego czoła Góry Brusno, zbudowano tam także magazyny i inne budynki, służące Rejonowi. W tym też czasie funkcjonował piec do wypalania wapna. Palenisko było z cegły, był tu też szeroki komin, całość była obłożona darniami. Ciągle się tam paliło i cały czas wapiennik dymił. Teraz jest tutaj las, ale wcześniej w okolicy były pola. Z biegiem czasu zmieniła się technologia uzyskiwania wapna i zaprzestano jego wypalania, a „Rejon Eksploatacji Kamienia” z Rzeszowa ustąpił miejsca Przedsiębiorstwu Usług Transportowych z Lubaczowa, które zaprzestało eksploatacji na początku lat 90tych. Teraz wydobywa tam kamień firma prywatna.

  • Schrony bojowe z Linii Mołotowa w Hucie Kryształowej

    Huta Kryształowa, to jedno z tych miejsc, gdzie zaczęto prace nad budową schronów bojowych w ramach Linii Mołotwa, ale ich nie dokończono. Udało się wybudować tylko dwa obiekty, ale za to niezwykle ciekawie wkomponowane w otoczenie.

    Pierwszy schron znajdziemy około 150 metrów od drogi w Hucie Kryształowej, naprzeciwko pierwszych zabudowań. Gdy przejdziemy przez pole, musimy zejść jeszcze przez moczary około 50 metrów w kierunku małego pagórka, gdzie znajdziemy z zaroślach interesujący nas obiekt. Jest to jednoizbowy schron, przystosowany do ognia czołowego z ciężkiego karabinu maszynowego. Niestety wejście do niego jest zakratowane. TUTAJ mapa z miejscem.

     

    Drugi schron znajdziemy po drugiej stronie, przy dużym wąwozie. Znajduje się około 300 metrów w linii prostej od drogi. To także mały jednoizbowy schron, w tym przypadku do prowadzenia ognia bocznego z ciężkiego karabinu maszynowego. Tutaj także wejście jest zakratowane. Oba „bunkry” są oczywiście niedokończone, brakuje im elementów wykończeniowych, widać to po deskach od szalunków, które do dziś jeszcze się trzymają w okolicy otworu strzelniczego. TUTAJ mapa z miejscem.

     

    Teoretycznie w punkcie oporu powinno być więcej takich schronów, ale najprawdopodobniej nie zdążono ich wybudować, ponieważ Niemcy napadli na ZSRR. W terenie znaleźć można nieopodal tych dwóch schronów ciekawe kwadratowe wykopy, możliwe, że zostały wykonane pod budowę kolejnych dwóch schronów. Jeden znajduje się 450 metrów na północ w linii prostej od pierwszego, a drugi około 600 metrów w linii prostej na północ od drugiego schronu (mają około 15 metrów szerokości). W okolicy znajdziemy też sporo innych miejsc, które mogły być dopiero wyznaczone pod głębsze wykopy.

     

    opracowanie GC

  • Renata Polczak – artystka samouk

    Renata Polczak od kilkunastu lat zajmuje się rękodziełem, malarstwem akrylowym, olejnym. Jest samoukiem. Z pomocą i radą przychodzili koledzy i koleżanki ze Stowarzyszenia Twórców Sztuki Ziemi Lubaczowskiej do którego zapisała gdy podjęła staż w Powiatowym Centrum Kultury w Lubaczowie dokładniej w Galerii Sztuki przy Rynku Lubaczowskim. Tam rozpoczęła się cała przygoda ze Sztuką która z małymi przerwami trwa do dziś. Ulubiony materiał do malowania oprócz płótna to drewno, deska, łyżka drewniana itp. W czasie świąt Bożego Narodzenia maluje bombki szklane i bardziej trwałe plastikowe a w okresie Wielkanocnym malowanie pisanek. Do malowania pisanek namówiła ją mama, jak sama mówi: „moje pierwsze pisanki były owijane muliną i na nich był tworzony obrazek ze sznurka. Później było malowanie jajek ciężko stworzyć obrazek na małym jajku ale z czasem szło coraz lepiej. Potem były kacze, gęsie i strusie”. W 2014 roku konkursie „Wielkanocny Dom” w MDK w Lubaczowie zajęła II miejsce. Wykonała rysunki do kilku publikacji m.in. o Baszni Dolnej, do 2 tomików poezji Józefy Kornagi z Lubaczowa. Maluje również innymi technikami. „Nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała innych rzeczy tak było z malowaniem na szkle. Farby były dość drogie więc kupowałam co miesiąc po jednym kolorze. Technikę rozwijałam dzięki wymianie doświadczeń z dziewczynami ze stowarzyszenia. Poznanie tej techniki przydało mi się podczas szkolenia w CDS w Krosie w którym również nauczyłam się robić witraże metodą Tiffaniego i grawerowania na szkle. Od około 4 lat zajmuje się malowaniem na tkaninach. Super sprawa. Nie robię projektów wcześniej na kartkach tylko od razu maluje. Tworzę koszulki, dla siebie zrobiłam sukienkę no i ostatnio jest moda na torby na zakupy które też maluje”. Wraz ze Stowarzyszeniem czy indywidualnie uczestniczy w okolicznych jarmarkach, kiermaszach na terenie powiatu i poza jego granicami. Prace aktualne znajdziecie na facebooku TUTAJ