• W kawiarni Hagi próbowaliśmy złapać esencję Roztocza… udało się! Wieczór autorski Roberta Gmiterka

    Książka „Sen na Kniaziach” to historie, obrazy i ludzie, którzy opowiadają te historie i malują obrazy. W kawiarni Hagi próbowaliśmy złapać esencję Roztocza… udało się!

     

    W piątkowy wieczór, w kawiarni pensjonatu Hagi, odbyło się ciekawe spotkanie autorskie. Gościem w Horyńcu-Zdroju był tym razem Robert Gmiterek. Pochodzi z Narola i dzięki temu, że mieszka na Roztoczu złapał bakcyla regionalnego. O sobie mówi tak: ,,Moją pasją są słowa, słowa i ostatnio fotografia, którą odkryłem podczas wędrówek po moim miejscu na świecie: Roztoczu. Tutaj znajduję wszystko co jest esencją mojego życia. Historie, obrazy i ludzi, którzy opowiadają te historie i malują obrazy.”

     

    „Ciesz się chwilą” to dewiza Pensjonatu Hagi, w jego przytulnej kawiarni, po raz kolejny zorganizowanie zostało spotkanie autorskie, tym razem była też muzyka na żywo. Głównym zamysłem było stworzenie klimatu ogniska z przyjaciółmi, gdzie śpiewa się razem ogniskowe szlagiery. Żeby nadać szczególnego klimatu chwili, rozpoczęliśmy spotkanie piosenką „Wieża Samotności, Wieża Radości” z repertuaru grupy Sztywny Pal Azji.

     

    Moderator spotkania, Grzegorz Ciećka, starał się wejść w temat twórczości Roberta opowiadając o miejscu, jakim jest Hagi, którego dewizą jest duńska sztuka szczęścia, polegająca na szukaniu radości w małych rzeczach. Nasz region w porównaniu z Bieszczadami, czy Tatrami albo Pomorzem, nie jest tak spektakularny. Miejsca w dużych miastach robią ogromne wrażenie na człowieku, są jak narkotyk, który od razu uderza do głowy i powoduje halucynacje.

     

    My jesteśmy tylko jak kawa. Możemy wyostrzyć zmysły! Ziemia Lubaczowska z Roztoczem jest tylko dla koneserów, którzy potrafią się cieszyć z małych rzeczy i niezwykłych chwil, tego mamy najwięcej! Właśnie tego szuka wokół siebie Robert Gmiterek, fotografuje takie rzeczy na swojej drodze i opisuje. „Sen na Kniaziach” jest zapisem emocji jakie czkają na każdego na Roztoczu. Książka ta jest kluczem do odnalezienia swojego punktu widzenia, swoich małych radości, smutków, zaskoczenia i zamyślenia. Treści te stają się tym bliższe czytelnikowi, jeżeli dotknie tych miejsc, lub je odwiedzi.

     

    Grzegorz, który prowadził spotkanie, niezwykle dobrze dopasował się z Robertem podczas wieczoru autorskiego, mimo iż w ogóle nie mieli scenariusza, razem wyglądali, jakby odgrywali jakąś znaną im długo rolę. Gdy skończyła się cześć oficjalna, podczas przerwy muzycznej można było nabyć książkę, porozmawiać z autorem i zdobyć specjalną dedykację. Następnie mieliśmy czas na pogadankę z publicznością, która szczelnie zapełniła kawiarnię. Poznaliśmy też trochę historii Starej Huty i limitowanej pocztówki, która była dodawana do książki Roberta tego wieczoru.

     

    Na pewno był to niezwykły wieczór dla pasjonatów regionu. Rodzi się nam kultowa seria spotkań dla maniaków naszej okolicy i ciekawe miejsce dla ludzi, którzy mogą w określonym miejscu co miesiąc spotkać ciekawych ludzi. Mniej więcej za miesiąc ekipa z Ziemi Lubaczowskiej chce zorganizować kolejne ciekawe spotkanie. Czekajcie na informacje 🙂

     

    Organizatorami spotkania byli ludzie z ekipy ziemialubaczowska.pl i Stowarzyszenie „Tegit et Protegit”, oraz Pensjonat Hagi. foto: ziemialubaczowska.pl

     

  • Kolejne artefakty ze Starej Huty i niezwykła pocztówka

    Ciąg dalszy poszukiwań zaginionych przedmiotów z cerkwi w Starej Hucie, tym razem udało się znaleźć sztandary! Wydajemy też unikalną pocztówkę poświęconą starohuckim artefaktom, nakład tylko 50 egzemplarzy.

    Przy okazji rozmów na temat cerkwi w Starej Hucie (TUTAJ historia) i starohuckiego dzwonu (czytajcie TUTAJ) pojawiła się informacja, że w kaplicy w Hucie Złomy były różne elementy wyposażenia z cerki w Starej Hucie, ale z czasem zostały na przykład spalone, jak ornaty, które się po prostu zużyły. Były też inne elementy, jak ławki, ale zapewne do dziś ostały się tylko dwie małe i znaleźć je można w kaplicy złomiańskiej.

     

    Podczas ostatnich oględzin kaplicy na Złomach moją uwagę zwróciły sztandary schowane za ołtarzem. Były cztery, dwa z nich zwieńczone nowymi srebrnymi krzyżykami, a dwa jakimiś starymi. Postanowiłem je zobaczyć. Po rozwinięciu ukazały się dość niezwykłe obrazy, ręcznie malowane i stare! Jeden z Jezusem drugi z Maryją.

     

    Także krzyżyki wieńczące sztandary okazały się wiekowe, jeden z nich jednolity, zapewne mosiężny, ma tak starą i zużytą gałkę, na której jest osadzony, że ma się wrażenie, jakby miał ponad 100 lat. Drugi jest absolutnie niezwykły, na cienkiej mosiężnej blasze przymocowany jest krzyżyk, który jest także metalowy i ręcznie malowany, jest bardzo stary i tytuł ma pisany cyrylicą! Same sukno sztandaru jest oczywiście nowe, stare obrazy są na nie naszyte. Stare są też drzewce chorągwi, pod białą farbą widać wiele warstw starej farby, niebieski w różnych odcieniach.

    Należy tu zaznaczyć, że są to na pewno elementy cerkiewne i z dużym prawdopodobieństwem ze Starej Huty. Kościół po wojnie przejmował wyposażenie cerkiewne, zarówno całe świątynie, jak i element ruchome. Miejscowi darzyli dużym szacunkiem poświęcone rzeczy i nie dawali się im walać byle gdzie. Stąd wiele takich elementów zanoszono do proboszcza. Podobnie jak w przypadku kutego żelaznego krzyża wieńczącego cerkiew na Monastyrze pod Werchratą. Ponieważ krzyżyk na jednym ze sztandarów jest unikalny, została wykonana dość niezwykła pocztówka, limitowana do 50 sztuk. Rewers ma ciekawie skomponowane miejsce na znaczek, jest tam dzwon ze Starej Huty. Z czasem będzie dostępna w kaplicy w Hucie Złomy, mamy nadzieję, że dzięki niej uda się zrobić coś ciekawego dla złomiańskiej kaplicy. Na razie dysponuje nią tylko nasza ekipa 🙂

     

  • W piątek wieczorem spotkanie autorskie Roberta Gmiterka z gitarowymi balladami

    Szykujemy dla Was niezapomniane chwile, które będą czekać w piątkowy wieczór (28.06.2019 o godz. 19:30) w kawiarni pensjonatu Hagi, podczas spotkania autorskiego z Robertem Gmiterkiem. Mamy dużo niespodzianek, w tym muzyczną!

     

    Kawiarnia Pensjonatu Hagi znajduje się w Horyńcu-Zdroju na początku dzielnicy Uzdrowiskowej. To tam w ostatni piątek czerwca, o godz. 19:30, odbędzie się spotkanie autorskie Roberta Gmiterka, które urozmaici muzyka na żywo! wykonywana na gitarze akustycznej. Tak jak na poprzednim spotkaniu autorskim z Patrycją Maczyńską, moderatorem będzie Grzegorz Ciećka, który wprowadzi obecnych w klimat mówiąc o tym, jak złapać bakcyla roztoczańskiego. Po krótkim wstępie poznacie Roberta Gmiterka, człowieka, który jest pasjonatem Roztocza i w pewnej chwili złapał takiego bakcyla, który przerodził się w pasję, która zaowocowała napisaniem niezwykłej książki: „Sen na Kniaziach”. Swoją pasję, przedstawi na podstawie swojej książki, która jest mieszanką słowa, obrazu i emocji. Na spotkaniu będzie można zakupić książki. Dodatkowo mamy dużą niespodziankę. Dla osób, które nabędą książki, ewentualnie przyjadą z już nabytymi, dostępna będzie za darmo niezwykła pocztówka związana ze Starą Hutą, gdzie obecnie mieszka Robert. Nakład jest limitowany, tylko 50 sztuk i reszta w przyszłości dostępna będzie tylko w Hucie Złomy w kaplicy podczas zwiedzania. Podczas spotkania z Robertem będziemy mieli okazję poznać niezwykłe historie związane także ze Starą Hutą. Mamy nadzieję na ciekawe pogadanki, miło spędzony czas, nowe przyjaźnie i przede wszystkim, że znajdą się nowe osoby, które odnajdą też swoją pasję.

     

     

  • Dzwon ze Starej Huty – tej historii nigdzie nie znajdziecie!

    Historię odnalezienia dzwonu ze Starej Huty, z nieistniejącej już dzwonnicy i cerkwi warto opowiedzieć, cofając się kilka lat. Historia zaczyna się w Gorajcu, kiedy to mieszkańcy i pasjonaci historii, postanowili na podstawie wywiadów i „legend” znaleźć ukryte gorajeckie dzwony.

     

    Użyto wtedy nawet koparek, odkopano kilka studni i innych lokalizacji, ale niestety dzwonów z gorajeckiej cerkwi nie odnaleziono. Będąc w tej ekipie, która brała udział w poszukiwaniach, zacząłem zwracać uwagę na dzwony w okolicy. Pewnego dnia fotografowałem dzwon na dzwonnicy w Hucie Złomy, przy kaplicy z 1957 roku. Gdy w domu zacząłem analizować zdjęcia, okazało się, że dzwon ma napisy! Kilka godzin ślęczenia nad składaniem ich w całość i tłumaczenia cyrylicy dało efekt, który niemal powalił z nóg, to dzwon z nieistniejącej cerkwi w Starej Hucie!

    Na chwałę Boga ofiarował (żertwował) Wasylij Geron z Huty Starej 1898

     

    Ponieważ podobne nazwisko występuje na tak zwanych Złomach Ruskich, znalazłem kontakt i uzyskałem taką oto historię: w czasie wojny zabierano dzwony, dlatego miejscowi zakopywali je, by ustrzec przed zabraniem i przerobieniem na uzbrojenie. Dzwon z Huty zakopany został na cmentarzu. Po wojnie, ponieważ w Lipsku (lub Narolu) nie było dzwonów, dalsza rodzina Gerona ze Starej Huty, która mieszkała na Ruskich Złomach postanowiła odkopać dzwon i podarować go tam. Gdy na Złomach w 1957 roku postawiono kaplicę, a w parafii ufundowano nowe dzwony, postanowiono przenieść dzwon na prowizorycznie wykonaną z metalu dzwonnicę przy kaplicy na Złomach.

    Jest to niezwykle ciekawy obiekt, to jedno z kilku zachowanych elementów wyposażenia z nieistniejącej cerkwi w Starej Hucie! Niedługo kolejna ciekawa historia. Poniżej fotka nieistniejącej cerkwi ze Starej Huty ze zbiorów państwa Andruszewskich z albumu rodziny Liptayów.

    opracowanie GC

     

  • Figura przy studzience na Złomach – historia zatacza koło…

    W rodzinie Pana Manczura ze Starej Huty, od lat nie było radości w domu. Państwo Manczurowie chcieli mieć dzieci, ale niestety kolejne umierały po porodzie. Po świeżych narodzinach ostatniego dziecka, rodzice żarliwe modlili się do Maryi, by przeżyło. Jednej z nocy, Pan Manczur miał widzenie, objawiła się mu Maryja i nakazała, by postawić figurę w określonym miejscu i żarliwie modlić się w intencji dziecka. Było to mocne przeżycie i nie dawało spokoju, dlatego od razu udał się do Starego Brusna, by kupić tam figurę, na której kazał wykuć napis:

    Przenajświętsza Bogurodzico zbaw nas 1907
    M. Manczur

     

    Miejscem, gdzie miała stanąć figura, były położone nieopodal Złomy (obecnie Huta Złomy), na rozwidleniu dróg przy studzience, z której mieszkańcy czerpali wodę. Gdy Pan Manczur przyjechał z figurą załadowaną na wóz ze słomą, zobaczył to mieszkający nieopodal Stefan Kojko, który postanowił pomóc w zamontowaniu figury. Utwardzili i wyrównali podłoże, położyli podstawę, zamontowali postument i „ukoronowali” go figurą Maryi. Na koniec odmówili modlitwę. Prosili, by woda w tej studzience zmywała grzechy, troski i dawała nadzieję. Rodzina Pana Manczura dostała zdrowe dziecko…

     

    Zapewne podczas II Wojny Światowej, figura została ostrzelana i pozbawiona głowy. Na Złomach z biegiem czasu pojawiła się kanalizacja i zaprzestano eksploatacji wody ze studni. Wtedy zniszczona figura powoli odchodziła w zapomnienie. Prowizoryczne sklejenie betonem resztek figury bez głowy, stojącej w wysokich krzakach, przy płytkiej dziurze w ziemi, która kiedyś była studzienką, nie zwracały już niczyjej uwagi, tylko mieszkający nieopodal gospodarz pamiętał historię figury.

     

    Kilka lat temu z inicjatywy mieszkańców Huty Złomy zaczęto odnawiać własnymi siłami kaplicę, która wybudowana była w 1957 roku. Wraz z 60 leciem budowy kaplicy, w całej Hucie Złomy podjęte zostały działania mające na celu odnowienie kamiennych krzyży i figur. Gdy wszystko było już odnowione, została tylko jedna… figura bez głowy.

     

    Przy kaplicy na Złomach stoi kamienna figura Maryi, została postawiona w podzięce za wysłuchane modlitwy. Wyrzeźbił ją nieżyjący już kamieniarz z Lubaczowa Henryk Janczura. Gdy okazało się, że Jego syn też rzeźbi w kamieniu, podjęto decyzję, że będzie to piękna historia, jeżeli wyrzeźbi on głowę dla figury przy studzience… tak też się stało. Historia zatoczyła koło. Na Złomach wszystkie obiekty sakralne są odnowione i cieszą oko nie tylko miejscowych, ale są też dużą atrakcją dla turystów i pasjonatów regionu. Zapraszamy na Hutę Złomy, szczególnie do figury przy studzience, gdzie została też zamontowana ławka, na której można odpocząć. Warto tutaj przyjechać ze swoją intencją.

    Szczególne podziękowania dla mieszkańców Huty Złomy za działania przy figurze i tym miejscu, oraz dla Pana Jana, którego możemy tutaj uznać za fundatora tych działań.

    Kliknij TUTAJ by przejść do mapy, gdzie zaznaczona jest figura.

     

     

     

     

  • Festyn Ziemi Lubaczowskiej w Rzeszowie

    Dość nietypowy sposób promocji Ziemi Lubaczowskiej urządzono w środę 5 czerwca nieopodal rzeszowskiego pomnika i Urzędu Marszałkowskiego. Wodzirej Marcin Piotrowski, na rowerze składaku, starał się przez 4 godziny zrobić show promujący nasz region, co z tego wyszło?

     

    Patrząc z boku na to co wyprawiało się w okolicy pomnika, można było odnieść wrażenie, że urządzono tam nieszablonowy festyn! Ponieważ zaraz obok znajduje się Urząd Marszałkowski, pojawił się też marszałek Władysław Ortyl, który oglądał stoiska. Zorganizowano punkty informacji turystycznej, gdzie promowane były nasze atrakcje turystyczne, oraz sąsiadującego z nami Roztocza.

     

    Swoje stoiska z kulinariami i ofertą turystyczną mieli przedsiębiorcy oferujący usługi hotelarskie, gastronomiczne oraz artyści, rękodzielnicy. Urządzona została też wystawa poświęcona kamieniarce bruśnieńskiej i drzeworytowi płazowskiemu.

     

    Nie zabrakło Kół Gospodyń Wiejskich z najlepszymi smakołykami. Mieszkańcy Rzeszowa mieli też okazję zapoznać się z ofertą turystyczną regionu promowaną przez aplikację mobilną Ziemia Lubaczowska, a także poznać szczegóły najbardziej energetycznych festiwali na Podkarpaciu, czyli Folkowisko i Cieszanów Rok Festiwal, swoimi sukcesami chwalili się też organizatorzy Festiwalu Dziedzictwa Kresów. Ziemia Lubaczowa skrywa niejedną ciekawą tajemnicę, która czeka na odkrycie. Nie brakuje na niej miejsc, gdzie możemy poczuć smak i zapach sielskiego życia. Zapraszamy na Ziemie Lubaczowską po #Energię Wschodu!!

    więcej fotografii na naszym fb TUTAJ

     

  • Spotkanie autorskie Pati Maczyńskiej – znaleźliśmy sposób na depresję!

    To było niezwykle inspirujące spotkanie autorskie! W miejscu, gdzie na ścianie znajdziemy hasło „Ciesz się chwilą”, Pati Maczyńska opowiadała o swoich inspiracjach, dzięki którym napisała książkę. Poczytajcie, nie zawiedziecie się! Bowiem znaleźliśmy sposób na znalezienie radości!

     

    W piątkowy wieczór, który był ostatnim dniem maja, w Pensjonacie Hagi w Horyńcu-Zdroju, zorganizowane zostało niezwykłe spotkanie autorskie Pati Maczyńskiej, połączone z premierą maskotek Ziemi Lubaczowskiej o ciekawej historii. Podczas spotkania autorka była ubrana w wystawną czarną suknię i kapelusz, moderator spotkania Grzegorz Ciećka w stylizowany mundur austriacki, z okresu I Wojny Światowej. Miejsce tego spotkania nie było przypadkowe, bowiem kawiarnia w pensjonacie Hagi, to miejsce niezwykłe z myślą przewodnią: „Dostrzegaj drobne rzeczy, śmiej się tyle ile oddychasz, kochaj mocno, rób to, co cię uszczęśliwia, ciesz się chwilą.”

    W takich okolicznościach rozpoczęło się spotkanie autorskie z Pati Maczyńską. Autorka opowiedziała o sobie, swoich przygodach na Ziemi Lubaczowskiej i swoim niezwykłym odkryciu, jakim była Świątynia Słońca. Stała się ona inspiracją do napisania książki „Południca ze Świątyni Słońca”, następnie „Klątwy Nawii” i „Skarbu Szeptuchy”. Kolejnym punktem programu była prezentacja dwóch maskotek: Lubaroga i Lepaka, które Pati sama wykonała na to spotkanie. Są to na razie prototypy, które mają być znakami rozpoznawczymi regionu. Rozpoczęła się wtedy też opowieść Pati i Grzegorza, o szukaniu inspiracji dla siebie, które odmieniają nasze życie. Taką drogą może być odkrywanie na przykład Ziemi Lubaczowskiej, która jest naszpikowana małymi, ale niezwykłymi atrakcjami. Wchodzimy wtedy do innego świata, wolnego od stresu, wyścigu szczurów, polityki i komercji. To magiczny świat pełny inspiracji i małych rzeczy, chwil, które dają radość. Przebrania prowadzących i maskotki miały za zadanie wprowadzić uczestników spotkania w pewną historię.

     

    Dzięki połączeniu sił Pati Maczyńskiej i ekipy pasjonatów Ziemi Lubaczowskiej podjęto szereg działań, które mają jeden wspólny czynnik: znalezienie sposobu na jedną z największych współczesnych bolączek społecznych, jaką jest depresja i stany obniżonego nastroju, w skrócie można to ująć jako brak chęci do kreatywnego życia. W tym celu stworzone zostały dwie maskotki związane z regionem: Lubaróg i Lepak. Lubaróg jest ognistym ptakiem wzorowanym na słowiańskim Rarogu, czyli wcieleniu Swaroga, boga ognia. Związany jest bezpośrednio ze znaną w całym kraju Świątynią Słońca koło Nowin Horynieckich, czyli tajemniczym kamiennym kręgiem. Natomiast Lepak zainspirowany został lepiężnikiem, czyli bagiennym kwiatem. Lepaka znajdziemy pod liściem lepiężnika nad brzegiem Gnojnika. Pati Maczyńska wymyśliła historię tych dwóch stworzeń (niedługo opublikujemy bajkę z Lepakiem i Lubarogiem!). Lepak to gnom, który jest bardzo smutnym stworzeniem i jego sposobem na poprawę humoru jest przylepienie się do głowy przypadkowych ludzi i wysysanie z nich ich marzeń, czyli chęci do życia. Właśnie w ten sposób wpadamy w depresję. Gdy Lepak zabierze wszystkie pozytywne myśli z głowy napadniętego człowieka, odlepia się i wraca nad Gnojnik pod liść lepiężnika i tam na swojej ławeczce cieszy się radością życia. Jedynym sposobem na to, by odzyskać marzenia, jest udanie się do niezwykłego miejsca, takiego jak Świątynia Słońca, przed wschodem słońca i wypowiedzenie zaklęcia z głębokim zrozumieniem słów:

    „Nie mam już nic, cała moja radość przepadła, teraz zacznę zbierać od początku cegiełki nowego życia”.

    Lubaróg jest właśnie taką chwilą, promykiem wschodzącego słońca, które zasiewa w naszym umyśle ziarenko nadziei, inspiracji i odsłania nową ścieżkę życia. Pamiętajcie, duże zmiany zaczynają się od małego kroku!

     

    Organizatorzy tego spotkania: ekipa ziemialubaczowska.pl i Stowarzyszenie „Tegit et Protegit”, za niwę swojego działania przyjęli sztukę, kulturę, historię i turystykę. Łącząc te dziedziny, tworzą mieszankę, która tworzy fantastyczne inspiracje dla ludzi, których życie charakteryzuje się dużą monotonią. Zapraszamy na Ziemię Lubaczowską po inspiracje, a do kawiarni Hagi, by znaleźć tę chwilę, która da nam cegiełkę radości w naszym życiu 🙂

     

     

     

     

  • Pati Maczyńska – autorka książek i „roztoczański dreptak”

    Pati Maczyńska jest autorką mini trylogii „Dziedzictwo Południcy” w skład której wchodzą: „Południca ze Świątyni Słońca”, „Klątwa Nawii”, Skarb Szeptuchy”.

     

    Cała seria związana jest ściśle z Ziemią Lubaczowską i Roztoczem – duża część akcji dzieje się właśnie na tych ziemiach i nawiązuje do lokalnych legend, chociaż znajdziemy w niej również inne zakątki z całej Polski. Już sam tytuł pierwszej części nawiązuje do tutejszej Świątyni Słońca z Nowin Horynieckich.

    W dalszych częściach poznajemy Diabelski Kamień z Werchraty, Diabelską Jaskinię z Górników, cerkwisko w Dziewięcierzu, Kniazie ze słynna cerkwią, Siedliska ze skamieniałymi drzewami oraz wiele innych miejsc z Roztocza.

     

    Z zawodu Pati jest położną i pracuje na oddziale onkologicznym. Z zamiłowania jest „roztoczańskim dreptakiem”, przemierzającym te ziemie w każdej wolnej chwili. To te wędrówki właśnie stały się inspiracją do powstania wszystkich opowieści. A już jutro będzie okazja do poznania autorki osobiście. Zapraszamy serdecznie na spotkanie autorskie do Horyńca-Zdroju, do kawiarni Pensjonatu Hagi o godzinie 19.30 w piątek 31 maja – Do zobaczenia!