Tag: horyniec

  • Janusz Burek – zasiane w ziemi lubaczowskiej ziarno wydaje plon

    Ziemia Lubaczowska ma swojego ducha, którego tworzą ludzie, odciskający trwałe piętno swoją działalnością. Jednym z takich niezwykłych ludzi był Janusz Burek (zmarł w 2009 roku). To pewnie coś absolutnie niezwykłego, gdy człowiek „patrzy z góry” i widzi, że ktoś jest wdzięczny, tylko za to, kim był. Zapraszam do przeczytania artykułu, który może was zainspiruje do czegoś niezwykłego w swoim życiu.

    wychowanek Janusza Burka, Grzegorz

    Dla wielu ludzi z Horyńca, Pan Burek był nauczycielem od „plastyki” i „techniki”. Inni kojarzą go, jako wielkiego pasjonata regionu i osobę, która zapisała się w wielu projektach: opisy, malarstwo, szkice, projekty graficzne, fotografia i praca społeczna. Niektórzy uczniowie „trafili” na niego, jako wychowawcę w szkole podstawowej, dzięki czemu uczestniczyli w jego działaniach. Lubił zabierać swoich wychowanków na ciekawe akcje, które miały na celu dbanie o miejsca, które od lat niszczały. Rocznik 1981 pamięta między innymi czyszczenie cmentarza z I Wojny Światowej w Nowinach Horynieckich oraz prace przy Kaplicy w Nowinach. Ich efekty widać do dziś… Ślady Pana Janusza Burka można odnaleźć wszędzie na Ziemi Lubaczowskiej. Każdy kojarzy etykietę wody Hetmańska, której autorem był Pan Burek. Efekty jego prac renowacyjnych do dziś cieszą oko w terenie. Jego fotografie i szkice zdobi wiele książek i artykułów.

    Pan Burek, jako wielbiciel regionu, często zbierał grupę uczniów i robił wycieczki na roztoczańską część Ziemi Lubaczowskiej, zaszczepiając w ten sposób elementy regionalizmu u niektórych. Dziś wielu „odkrywców dzikiego Roztocza” musi brać pod uwagę, że chodzi po śladach Jego i jego uczniów.

    Jego dość oryginalne podejście do życia, do pracy i sama osobowość, była jednym z tych elementów, które mnie nakierowały na regionalizm. Pan Burek był szczególnym wielbicielem kamieniarki bruśnieńskiej. Zachwycał się kunsztem kamieniarzy z nieistniejącego już Starego Brusna. To on uznawany jest za osobę, która zaczęła propagować unikalność kamieniarstwa bruśnieńskiego. Jego też można uznać, za jeden z czynników, który złożył się na moją pracę z kamiennymi krzyżami.

    Wyobraźcie sobie swoje życie, swoją przeszłość. To kim jesteście teraz, jest zbiorem różnych czynników, które spowodowały podejmowanie różnorodnych decyzji. Nauczyciele są jednym z głównych czynników, które powodują, że czymś się interesujemy albo coś zasiewa się w naszych umysłach i czeka na dobry czas, by wyrosnąć. Od zawsze, najważniejsze czego człowiek szukał, to inspiracja. Jesteśmy unikalnymi osobowościami, ale potrzebujemy różnorodnych inspiracji, które dać nam mogą inni ludzie. To z nich budujemy Siebie 🙂 Nasza kreatywność rodzi się z tego, czym się interesowaliśmy. Jeżeli zaczniemy zgłębiać historię, malować, zwiedzać, odkrywać miejsca, to nasze życie tak właśnie będzie wyglądać, będzie twórcze i kreatywne. Jeżeli będziemy tyko patrzeć w telewizor, wykonywać nielubianą pracę, to tak będzie wyglądać nasze życie.

    Dlatego też jestem świadomy tego, że ludzie, których spotkałem na swojej drodze i chcieli mi coś dać, przekazać mentalne ziarno, są częścią tego, kim jestem. Nie każdy miał możliwość spotykać w swoim życiu fascynujących ludzi, wielu spotkało tych złych. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy zepsuci. Cały czas budujemy siebie, możemy nagle, z niczego utworzyć nową, lepszą i bardziej inspirującą osobowość. Wystarczy tylko, że pomyślimy sobie o czymś, co nas szczególnie interesuje, połączymy te rzeczy, jak kropki w rysowance, w drogę, która nagle staje się prosta i jasna.

    Janusz Burek był człowiekiem wielu pasji. Jego działania potrzebują kontynuacji, by móc inspirować kolejnych ludzi. Ja odkrywam Ziemię Lubaczowską od dzieciństwa, zapraszam do odkrywania regionu z Nami, z ludźmi związanymi z Ziemią Lubaczowską.

    Grzegorz Ciećka, jestem jednym z Waszych przewodników po Ziemi Lubaczowskiej

     

    Pamiętać trzeba Janusza Burka,
    Uczył on piękna swego podwórka.
    Zaszczepiał miłość do małej ojczyzny,
    Wskazywał piękno jej, jak i jej blizny.
    Niejedno młode serce obudził
    Tym, co pokazał i czym się trudził.
    Tak wzrosło nowe pokolenie,
    Co kocha Lubaczowską Ziemię.
    PM
  • Krzywe – wieś skazana na zapomnienie

    We wsi Krzywe wszystko zmierzało do tego, by nie było tam nic. Ostatnim bastionem była dzwonnica, która stała tylko siłą woli i przypominała o historii w większości już nieistniejącej wsi. Pojawił się wtedy pomysł, by Krzywe dobić, i zabrać zrujnowaną dzwonnicę do Nowego Brusna. Na szczęście nie udało się, dzwonnica się ostała a nawet została wyremontowana.

    Wieś powstała w XVII wieku, gdy została wydzielona z sąsiedniego majątku lubaczowskiego. Jej kolejnymi właścicielami byli: Teodor Aleksander Czesławski, Tomasz Aleksander Gąsecki, Franciszek Głogowski, Stefan Kapuściński. Następnie Witwiccy, Radkiewicze, Michał Kislinger i w końcu majątek dostał się w ręce książąt Ponińskich z Horyńca. Ostatnimi właścicielami była rodzina Karłowskich.

    Folwark we wsi Krzywe usytuowany był na kumulacji terenu przy drodze wojewódzkiej między Podemszczyzną, a Dąbrową. Miejsce namierzymy po drodze polnej, która odbija od wojewódzkiej i wychodzi prosto do wsi Krzywe, nieopodal dzwonnicy z cmentarzem. Dziś po folwarku nie został praktycznie żaden ślad, tylko zamaskowane krzakami gruzowisko. Przy zabudowaniach przy drodze stał krzyż, niestety nie wiemy jaki, bowiem nie ma po nim żadnego śladu. Gdy udamy się w kierunku cerkwiska, gdzie dziś znajdziemy tylko dzwonnicę, zobaczymy w okolicy tylko pola. Tymczasem jeszcze przed wojną dzwonnica stała przy drodze, przy której rozciągała się wieś.

    edynym szczególnym śladem po właścicielach Krzywego jest monumentalny pomnik na starym cmentarzu przy dzwonnicy. Znajdziemy na nim taką inskrypcję:

    DOM wiecznego spoczynku. Tu pod tym zimnym głazem spoczywa matka z dziećmi, Marya Roberta z Jackowskich Kislinger. Przeżywszy 37 lat zasnęła w Panu dnia 27 października 1881 R

    Najukochańsza żona właściciela dóbr Krzywe wzorowa matka.

    O Boże przyjm dusze swych dzieci na swoje święte łono. Najdroższej żonie mąż z dziećmi, proszą o pozdrowienie Anielskie

    Cerkiew we wsi postawiona została około 1717 roku i dotrwała do 17 maja 1895, wtedy strawił ją pożar. Udało się odbudować tylko dzwonnicę bramną. Według Karola Notza świątynia była podłużna, bardzo mała i oryginalna, z jedną kopułą. Miała wezwanie Opieki Maryi. Był w niej cudowny, bardzo stary obraz Matki Bożej, niestety spłonął.

    W 2019 roku podjęto prace renowacyjne zrujnowanej dzwonnicy, planuje się odnowić także cmentarzyk przycerkiewny. Dzwonnica po remoncie ma także być wyposażona w dzwon. Rozpoczął się proces odzyskiwania pamięci! Stąd mamy do czytelników prośbę, jeżeli znacie jakieś historie związane z wsią Krzywe, cmentarzem czy dzwonnicą, prosimy o komentarz pod artykułem 🙂

    Na miejsce traficie dzięki naszej aplikacji Ziemia Lubaczowska do pobrania sklepie play TUTAJ

     

     

    źródła info: „Zabytki Ziemi Lubaczowskiej”: Jadwiga Styrna, Agata Mamoń, Zabytkowa Architektura Dworsko Pałacowa Ziemi Lubaczowskiej: Janusz Mazur. Mapa www.przemysl.ap.gov.pl 

    opracowanie: GC

  • „Betonowe kaskady” czyli mini jazy w horynieckim Parku Zdrojowym

    Glinianiec to rzeka w Horyńcu-Zdroju, która w okresie PRLu była regulowana. Postanowiono wtedy zbudować na niej ciekawe budowle hydrotechniczne, które najlepiej są wyeksponowane w Parku Zdrojowym. Przypominają one… betonowe kaskady.

     

    Te budowle można nazwać mini jazami, (jaz według definicji jest budowlą hydrotechniczną zbudowaną w poprzek rzeki, lub kanału w celu spiętrzenia wody. W horynieckim Parku Zdrojowym mamy obiekty, które pasują do opisu jazu, czyli mają betonową płytę zabezpieczającą dno przed zastawką, betonową płytę i ukształtowane zbocze brzegu za zastawką, chroniącą dno i brzegi przed rozmyciem. Przez zastawki, które zapewne były zrobione z betonowych płyt, ewentualnie drewnianych, wsuwanych w szyny, woda nie przepływała, tylko były przepławki obok, które pozwalały na przykład na migrację ryb i innych zwierząt wodnych. Budowla służyła głównie do regulacji poziomu wody w rzece.

     

    Gdy pooglądamy w sieci duże jazy, które służą głównie do spiętrzania wody do celów żeglugowych, to od razu można odnieść wrażenie, że mamy tutaj miniaturki tego typu budowli 🙂 Miejmy nadzieję, że ktoś wpadnie na pomysł, by naprawić te urządzenia, co sprawi, że Park Zdrojowy będzie miał nowe atrakcje! Zwłaszcza, że są to zapewne jedyne tego typu urządzenia na Ziemi Lubaczowskiej.