Tag: huta złomy

  • Historia cerkwi w Starej Hucie, szkiełek i zwyczajów z Huty i Złomów

    Mamy dla Was mało znaną fotografię cerkwi i niezwykły artykuł, związany ze Starą Hutą. Zawiera on sporo ciekawych i nieznanych informacji. Część pochodzi z wywiadu z najstarszą mieszkanką Huty Złomy, która jako dziecko przychodziła do Starej Huty do szkoły. Postaramy się też w tym artykule naszkicować Wam klimat wielkanocny wielokulturowej Ziemi Lubaczowskiej.

    Na początek fotografia pochodząca z albumu rodzinnego Liptayów, którzy byli właścicielami ziemskimi z Łówczy. Ich majątek sięgał aż Starej Huty. Dlatego znalazła się w nim też unikalna historyczna fotografia cerkwi starohuckiej, która spłonęła w okolicy 1925 roku. Stara Huta była osadą rzemieślniczą, gdzie była huta szkła. Hetman wielki koronny, starosta lubaczowski Adam Mikołaj Sieniawski, postanowił przekształcić ją w hutę wyrabiającą też szkła kryształowe. W tym celu sprowadził specjalnie alchemika Konstantego Franciszka Fremela, który znał tajniki wyrobu najszlachetniejszej odmiany szkła, jaką był kryształ. Stara Huta po najazdach tatarskich w 1672 roku była wyludniona, dlatego też, by rozwinąć osadnictwo, Sieniawski postanowił ufundować cerkiew, by uczynić wieś atrakcyjniejszą dla osadnictwa. Świątynia wybudowana została w 1720 roku, pod wezwaniem św. Marcina (tak opisał ją Karol Notz, zapewne chodziło o wezwanie św. Mikołaja, co można znaleźć na mapie z 1854 roku). Po około 200 latach postanowiono rozpocząć proces jej przebudowy. Dodano babiniec, zakrystię i kopułę. W środku był „ładny pająk szklany”, który był pamiątką po nieistniejącej hucie. Możliwe, że rodzina Liptayów wspomagała finansowo remont świątyni. Według opowiadań starszych ludzi związanych ze Starą Hutą, w okolicy 1925 roku, po jednej z mszy kościelny nie zgasił świec w cerkwi, te dopalały się powoli i w końcu zapalił się obrus i od niego ogień zajął całą świątynię. W 1928 roku postawiono nową cerkiew. Na Wielkanoc w Hucie i Złomach odnawiano po zimie krzyże przydrożne, był to szczególny okres, dlatego starano się symbole religijne odpowiednio przystroić. Przed krzyżem stawiano wazon (na przykład z butelki) i wkładano do niego świeże kwiaty. Sprzątano także cmentarze.

    W niedzielę palmową, gdy wszyscy wrócili z kościoła, „okładano” palmą domowników i mówiło się wtedy: palma bije, to nie ja biję, za sześć noc Wielkanoc. Poświęconą palmą, zamiast kijem, wyganiało się krowy na pastwisko, miało to na celu sprawienie, by zwierzęta w domu były zdrowe. Potem palmę się chowało za duży święty obraz i leżała tam cały rok, po czym się ją spalało. Na święta wielkanocne ze Złomów szło się na piechotę boso do Płazowa ścieżkami przez las, najkrótszą drogą. Przed kościołem był strumyk i tam myło się nogi i dopiero wtedy wkładano buty. Było biednie, dlatego oszczędzano buty i służyły często tylko do celów pokazowych. Zazwyczaj się nie jadło mięsa, tylko na kolędę i Wielkanoc. Było wtedy świniobicie i można było w niedzielę zjeść tradycyjny żur z jajkiem i kiełbasą. W poniedziałek wielkanocny u grekokatolików, młodzież ze Złomów szła do cerkwi w Hucie z ciekawości. Okazją taką były wielkanocne chachułki, tradycyjne młodzieżowe zabawy ruskie, odbywające się przy cerkwi. Młodzież zbierała się wtedy przed mszą i robiono duże koło przy świątyni, tańcowano i śpiewano. Były to zabawy, które miały jeszcze pogańskie echa, związane z powitaniem wiosny. Młodzież wtedy śpiewała między innymi takie piosenki jak: oj zaswyły fijołałky zaswyły, aż się hory z dołynami pokryły. Dzieci też wchodziły na dzwonnicę i dzwoniły dzwonem. Nowa cerkiew miała płot z kamiennymi słupami, zapewne kamienny mur, który widać na fotografii, rozebrano po pożarze. Potem młodzież szła do cerkwi na mszę, ale tam zamiast modłów ludzie rozmawiali i śmiali się jak na jarmarku. Podczas wojny cerkiew miała małe uszkodzenia, ale przetrwała. Niestety, w latach 50tych rozpoczął się proces jej rozbiórki. „Komuniści” postanowili, że z drewna cerkiewnego zbudują szkołę na Złomach, a w Hucie gajówkę. Jeżeli były jakieś stare kamienne krzyże na cmentarzu przycerkiewnym, czy w centrum wsi, to przeniesiono je na cmentarz. Wyposażenie cerkwi nie przepadło! Ornaty i inne ruchome elementy zostały zabrane do kościoła w Płazowie. Gdy na Złomach postawiono kaplicę pod koniec lat 50tych, część tego wyposażenia została przeniesiona do tej kaplicy.

    Z biegiem czasu w Starej Hucie powstał PGR. Ponieważ wieś była wyludniona przez wysiedlenia w ramach Akcji „Wisła”, utworzono nową dużą wieś z centrum w Złomach i nadano jej nazwę: Huta Złomy, łącząc Starą Hutę ze Złomami. Do PGRu w Starej Hucie ściągano pracowników z zewnątrz. Przybyli między innymi pracownicy z Bieszczad. W latach 80tych Iglopol obiecał im mieszkania w bloku w Łówczy, który miał powstać dla nich, dlatego mieszkali tymczasowo w drewnianych domach przy PGRze. Komuna padła, bloki nie zostały ukończone, a oni zostali w Hucie. Teraz wieś jest już prawie całkowicie wyludniona.

    opracowanie GC

  • Pierwszy na świecie „złomal” powstał w Hucie Złomy

     

    Każdy zna murale, czyli wielkoformatowe grafiki na ścianach. Niedawno odmianę muralu na deskach, czyli deskal, spopularyzował Arkadiusz Andrejkow, uprawiający malarstwo i street art. Teraz pojawiła się nowa zaskakująca odmiana twórczości na ścianie, czyli złomal.

    Jest to, najprościej opisując, ściana ozdobiona dużą ilością małogabarytowego złomu, który tworzy jakiś zamysł artystyczny lub estetyczny. Złom jest na tyle wdzięcznym materiałem, że każdy pojedynczy element ma swoją historię. Różni się to od malowania tym, że pociągnięcia pędzlem tworzą całość po ukończeniu dzieła, natomiast w przypadku złomala jest odwrotnie. Jeden element to historia, jak na przykład podkowa, siekiera, stary robiony przez kowala gwóźdź czy zawias. To przedmioty użytkowe, ale są też takie, które na swój sposób zawierają ładunek emocjonalny, jak na przykład łańcuch, którym pies przypięty był do budy i był jego symbolem zniewolenia.

    Grzegorz Ciećka stworzył w Hucie Złomy pierwszy złomal, nadając mu tytuł „Nowa twarz złomu”. Jest to niezwykła inicjatywa, bowiem zachęca do szukania zakopanych na podwórku śmieci, głównie metalowego złomu. To działanie ekologiczne, które odpowiada dzisiejszym czasom i wyznacza nowe spojrzenie na rzeczywistość. Około 150 przedmiotów dostało nowe życie.

    Inspiracją do stworzenia takiej ściany była nazwa wsi, w której powstał złomal, czyli Huta Złomy. Kolejny impuls dał wiejski zwyczaj, gdzie na ścianach różnych budynków gospodarczych wieszano na gwoździach łańcuchy, podkowy, klucze i inne metalowe przedmioty.

    Trwają prace koncepcyjne nad kolejnym złomalem.

    Poniżej wideo z premiery:

    https://www.facebook.com/ORBAD/videos/4059440167462877/

    red. ziemialubaczowska.pl

  • Kolejne artefakty ze Starej Huty i niezwykła pocztówka

    Ciąg dalszy poszukiwań zaginionych przedmiotów z cerkwi w Starej Hucie, tym razem udało się znaleźć sztandary! Wydajemy też unikalną pocztówkę poświęconą starohuckim artefaktom, nakład tylko 50 egzemplarzy.

    Przy okazji rozmów na temat cerkwi w Starej Hucie (TUTAJ historia) i starohuckiego dzwonu (czytajcie TUTAJ) pojawiła się informacja, że w kaplicy w Hucie Złomy były różne elementy wyposażenia z cerki w Starej Hucie, ale z czasem zostały na przykład spalone, jak ornaty, które się po prostu zużyły. Były też inne elementy, jak ławki, ale zapewne do dziś ostały się tylko dwie małe i znaleźć je można w kaplicy złomiańskiej.

     

    Podczas ostatnich oględzin kaplicy na Złomach moją uwagę zwróciły sztandary schowane za ołtarzem. Były cztery, dwa z nich zwieńczone nowymi srebrnymi krzyżykami, a dwa jakimiś starymi. Postanowiłem je zobaczyć. Po rozwinięciu ukazały się dość niezwykłe obrazy, ręcznie malowane i stare! Jeden z Jezusem drugi z Maryją.

     

    Także krzyżyki wieńczące sztandary okazały się wiekowe, jeden z nich jednolity, zapewne mosiężny, ma tak starą i zużytą gałkę, na której jest osadzony, że ma się wrażenie, jakby miał ponad 100 lat. Drugi jest absolutnie niezwykły, na cienkiej mosiężnej blasze przymocowany jest krzyżyk, który jest także metalowy i ręcznie malowany, jest bardzo stary i tytuł ma pisany cyrylicą! Same sukno sztandaru jest oczywiście nowe, stare obrazy są na nie naszyte. Stare są też drzewce chorągwi, pod białą farbą widać wiele warstw starej farby, niebieski w różnych odcieniach.

    Należy tu zaznaczyć, że są to na pewno elementy cerkiewne i z dużym prawdopodobieństwem ze Starej Huty. Kościół po wojnie przejmował wyposażenie cerkiewne, zarówno całe świątynie, jak i element ruchome. Miejscowi darzyli dużym szacunkiem poświęcone rzeczy i nie dawali się im walać byle gdzie. Stąd wiele takich elementów zanoszono do proboszcza. Podobnie jak w przypadku kutego żelaznego krzyża wieńczącego cerkiew na Monastyrze pod Werchratą. Ponieważ krzyżyk na jednym ze sztandarów jest unikalny, została wykonana dość niezwykła pocztówka, limitowana do 50 sztuk. Rewers ma ciekawie skomponowane miejsce na znaczek, jest tam dzwon ze Starej Huty. Z czasem będzie dostępna w kaplicy w Hucie Złomy, mamy nadzieję, że dzięki niej uda się zrobić coś ciekawego dla złomiańskiej kaplicy. Na razie dysponuje nią tylko nasza ekipa 🙂

     

  • Dzwon ze Starej Huty – tej historii nigdzie nie znajdziecie!

    Historię odnalezienia dzwonu ze Starej Huty, z nieistniejącej już dzwonnicy i cerkwi warto opowiedzieć, cofając się kilka lat. Historia zaczyna się w Gorajcu, kiedy to mieszkańcy i pasjonaci historii, postanowili na podstawie wywiadów i „legend” znaleźć ukryte gorajeckie dzwony.

     

    Użyto wtedy nawet koparek, odkopano kilka studni i innych lokalizacji, ale niestety dzwonów z gorajeckiej cerkwi nie odnaleziono. Będąc w tej ekipie, która brała udział w poszukiwaniach, zacząłem zwracać uwagę na dzwony w okolicy. Pewnego dnia fotografowałem dzwon na dzwonnicy w Hucie Złomy, przy kaplicy z 1957 roku. Gdy w domu zacząłem analizować zdjęcia, okazało się, że dzwon ma napisy! Kilka godzin ślęczenia nad składaniem ich w całość i tłumaczenia cyrylicy dało efekt, który niemal powalił z nóg, to dzwon z nieistniejącej cerkwi w Starej Hucie!

    Na chwałę Boga ofiarował (żertwował) Wasylij Geron z Huty Starej 1898

     

    Ponieważ podobne nazwisko występuje na tak zwanych Złomach Ruskich, znalazłem kontakt i uzyskałem taką oto historię: w czasie wojny zabierano dzwony, dlatego miejscowi zakopywali je, by ustrzec przed zabraniem i przerobieniem na uzbrojenie. Dzwon z Huty zakopany został na cmentarzu. Po wojnie, ponieważ w Lipsku (lub Narolu) nie było dzwonów, dalsza rodzina Gerona ze Starej Huty, która mieszkała na Ruskich Złomach postanowiła odkopać dzwon i podarować go tam. Gdy na Złomach w 1957 roku postawiono kaplicę, a w parafii ufundowano nowe dzwony, postanowiono przenieść dzwon na prowizorycznie wykonaną z metalu dzwonnicę przy kaplicy na Złomach.

    Jest to niezwykle ciekawy obiekt, to jedno z kilku zachowanych elementów wyposażenia z nieistniejącej cerkwi w Starej Hucie! Niedługo kolejna ciekawa historia. Poniżej fotka nieistniejącej cerkwi ze Starej Huty ze zbiorów państwa Andruszewskich z albumu rodziny Liptayów.

    opracowanie GC

     

  • Figura przy studzience na Złomach – historia zatacza koło…

    W rodzinie Pana Manczura ze Starej Huty, od lat nie było radości w domu. Państwo Manczurowie chcieli mieć dzieci, ale niestety kolejne umierały po porodzie. Po świeżych narodzinach ostatniego dziecka, rodzice żarliwe modlili się do Maryi, by przeżyło. Jednej z nocy, Pan Manczur miał widzenie, objawiła się mu Maryja i nakazała, by postawić figurę w określonym miejscu i żarliwie modlić się w intencji dziecka. Było to mocne przeżycie i nie dawało spokoju, dlatego od razu udał się do Starego Brusna, by kupić tam figurę, na której kazał wykuć napis:

    Przenajświętsza Bogurodzico zbaw nas 1907
    M. Manczur

     

    Miejscem, gdzie miała stanąć figura, były położone nieopodal Złomy (obecnie Huta Złomy), na rozwidleniu dróg przy studzience, z której mieszkańcy czerpali wodę. Gdy Pan Manczur przyjechał z figurą załadowaną na wóz ze słomą, zobaczył to mieszkający nieopodal Stefan Kojko, który postanowił pomóc w zamontowaniu figury. Utwardzili i wyrównali podłoże, położyli podstawę, zamontowali postument i „ukoronowali” go figurą Maryi. Na koniec odmówili modlitwę. Prosili, by woda w tej studzience zmywała grzechy, troski i dawała nadzieję. Rodzina Pana Manczura dostała zdrowe dziecko…

     

    Zapewne podczas II Wojny Światowej, figura została ostrzelana i pozbawiona głowy. Na Złomach z biegiem czasu pojawiła się kanalizacja i zaprzestano eksploatacji wody ze studni. Wtedy zniszczona figura powoli odchodziła w zapomnienie. Prowizoryczne sklejenie betonem resztek figury bez głowy, stojącej w wysokich krzakach, przy płytkiej dziurze w ziemi, która kiedyś była studzienką, nie zwracały już niczyjej uwagi, tylko mieszkający nieopodal gospodarz pamiętał historię figury.

     

    Kilka lat temu z inicjatywy mieszkańców Huty Złomy zaczęto odnawiać własnymi siłami kaplicę, która wybudowana była w 1957 roku. Wraz z 60 leciem budowy kaplicy, w całej Hucie Złomy podjęte zostały działania mające na celu odnowienie kamiennych krzyży i figur. Gdy wszystko było już odnowione, została tylko jedna… figura bez głowy.

     

    Przy kaplicy na Złomach stoi kamienna figura Maryi, została postawiona w podzięce za wysłuchane modlitwy. Wyrzeźbił ją nieżyjący już kamieniarz z Lubaczowa Henryk Janczura. Gdy okazało się, że Jego syn też rzeźbi w kamieniu, podjęto decyzję, że będzie to piękna historia, jeżeli wyrzeźbi on głowę dla figury przy studzience… tak też się stało. Historia zatoczyła koło. Na Złomach wszystkie obiekty sakralne są odnowione i cieszą oko nie tylko miejscowych, ale są też dużą atrakcją dla turystów i pasjonatów regionu. Zapraszamy na Hutę Złomy, szczególnie do figury przy studzience, gdzie została też zamontowana ławka, na której można odpocząć. Warto tutaj przyjechać ze swoją intencją.

    Szczególne podziękowania dla mieszkańców Huty Złomy za działania przy figurze i tym miejscu, oraz dla Pana Jana, którego możemy tutaj uznać za fundatora tych działań.

    Kliknij TUTAJ by przejść do mapy, gdzie zaznaczona jest figura.