Tag: stare brusno

  • Dwa krzyże kamienne z czasów napadów tatarskich nad debrą w Starym Bruśnie

    Poznajcie historię dwóch kamiennych krzyży, które można zaliczyć do trójki najstarszych kamiennych krzyży bruśnieńskich. Ich znalezienie kilka lat temu, otworzyło nowy rozdział w historii Ziemi Lubaczowskiej. Mamy teraz kilka niemal 400 letnich kamiennych świadków najbardziej straszliwej historii w regionie, związanej z najazdami tatarskimi.

     

    Jeszcze kilka lat temu, praktycznie nikt nie wiedział o istnieniu dwóch kamiennych krzyży nad debrą w Starym Bruśnie. Tylko ci, co czytali książkę „Zabytki ziemi lubaczowskiej” mogli się domyślać, jakie miejsce miał na myśli podróżnik Karol Notz, pisząc o nich już w 1904 roku. Wydawałoby się, że przepadły. Tymczasem w 2011 roku udało się zorganizować małą wyprawę w poszukiwaniu zakopanego kamiennego krzyża ze Starego Brusna. Słyszałem o nim już wcześniej od ludzi z Brusna i Polanki, ale ich namiary były bardzo nieprecyzyjne. W końcu udało się wyciągnąć odpowiednich ludzi w teren i przeszukać okolicę. Po około godzinie poszukiwań udało się na niego trafić!

     

    Był praktycznie nie do znalezienia, bowiem był przewrócony od kilkudziesięciu lat, przysypany ziemią i wystawało tylko jego górne ramię, które wyglądało jak kawałek kamienia. Niedługo później został postawiony – przez ekipę OR-BAD. Potem jeszcze kilka lat krzyż był znany tylko małej grupie ludzi, dopiero odnalezienie drugiego kamiennego krzyża nieopodal, przez Michała Czerwonkę, rzuciło nowe światło na nie. Nagle Ziemia Lubaczowska zyskała potężną atrakcję historyczno – turystyczną. Do pewnego momentu, gdy Michał Kołodziej nie znalazł najbardziej archaicznego kamiennego krzyża w Szałasach, te dwa można było uznać za najstarsze kamienne krzyże bruśnieńskie. O ile ten z Szałasów jest anonimowy, nie wiemy o nim nic szczególnego (jest jak brakujące ogniwo kamieniarki bruśnieńskiej), to te znad debry są związane ze szczególną historią. Warto tutaj zaznaczyć, że oba krzyże nie mają kamiennych podstaw, są bezpośrednio wbite w ziemię, co pozwala zaliczyć je do najprostszych i najstarszych kamiennych krzyży (aby zobaczyć lokalizację krzyży na mapie, wystarczy kliknąć na ich zdjęcia i zostaniemy przeniesieni do lokalizacji). Poniżej krótkie opracowanie szkicujące ich historię i wartość dla naszego regionu.

     

    W dawnych czasach, gdy ktoś umarł, grzebany był na poświęconej ziemi, na cmentarzu przyświątynnym, którego granice wyznaczał mur, albo ogrodzenie. Ponieważ był to zazwyczaj niewielki plac, nie stawiano trwałych upamiętnień, były to głównie drewniane krzyże. Na kamienny krzyż mogli pozwolić sobie zazwyczaj tylko kapłani i fundatorzy. Śmiało można powiedzieć, że pierwsze kamienne krzyże nie cmentarne, stawiane były głównie na mogiłach oddalonych od wsi. Stanowiły one coś w rodzaju pomników, czy też pamiątki świadczącej o historii.

    Na Ziemi Lubaczowskiej okres najazdów tatarskich odbił szczególne piętno, całe wsie były wtedy palone, masy ludzi były brane w jasyr, przy okazji w każdej wsi ginęło dziesiątki, a nawet setki ludzi. Tatarzy wiele lat najeżdżali wschodnie krańce Rzeczpospolitej. Dopiero słynna wyprawa na czambuły tatarskie Sobieskiego w 1672 roku zakończyła ten proceder. Minęło prawie 400 lat i dopiero teraz pasjonaci historii zabierają się za odkrywanie i badanie jednych z najciekawszych, najstarszych zabytków Ziemi Lubaczowskiej, czyli Kamiennych Krzyży Tatarskich.

    W czasach najazdów tatarskich, gdy panowała pańszczyzna, zwykły chłop nie mógł zrobić nic bez wiedzy właściciela ziemskiego, tylko księża mieli jeszcze jakieś przywileje. Dlatego też najprawdopodobniej właściciel ziemski decydował gdzie były sytuowane zbiorowe mogiły, gdzie na raz zakopywano dziesiątki czy setki trupów z tych najazdów. Zazwyczaj były to grunty wspólne, często mało atrakcyjne miejsca, np. wąwozy, piaszczyste pagórki, kawałki ziemi w kątach przy granicach czy drogach. Właśnie w takich miejscach tworzone były zbiorowe mogiły ludzi zmarłych na zarazę, w czasie najazdów lub w innych przypadkach. Gdyby nie zapiski Karola Notza, to zapewne dziś trudno byłoby określić, z jakiego powodu stawiane były krzyże na odludziu poza wsiami. Możemy na pewno powiedzieć, że w Starym Bruśnie były dwa kamienne krzyże z czasów najazdów: „Zaraz we wsi są nad debrą dwa krzyże kamienne z napisami łacińskimi, z czasów napadów tatarskich. Była tam i figura, ale się zupełnie rozsypała.” Drugim ważnym źródłem jest opracowanie Maurycego Horna na temat skutków ekonomicznych najazdów tatarskich. Znajdziemy tam informację, że w Bruśnie na 104 budynki zniszczonych zostało 31, to dane na 1629 rok. Oczywiście najazdy były też później, szczególnie rok 1672 odbił się głośnym echem, bo Jan III Sobieski walczył z Tatarami i wyzwalał ludzi z jasyru.

     

    opracowanie GC

  • Ślady po piecu do wypalania wapna w Starym Bruśnie

    Na terenie nieistniejącej już wsi Stare Brusno, znajdziemy zrujnowany piec do wypalania wapna (wapiennik). To niecodzienny widok! Bowiem przetrwały do dziś cegły, które się zeszkliły od wysokiej temperatury!

     

    Zrujnowany już piec, znajduje się nieopodal drogi na masywie bruśnieńskim. Nie podajemy na razie dokładnie lokalizacji, bo mamy nadzieję, że niedługo miejsce zostanie uprzątnięte i oznaczone 🙂 Będzie wyglądać bardziej spektakularnie. Na razie sygnalizujemy Wam istnienie tego miejsca. Najbardziej niezwykły jego element, to zeszklony murek z cegieł, który był kiedyś wnętrzem pieca. Ponieważ była w nim duża temperatura podczas wypału, dlatego czerwona cegła uległa przypaleniu, stąd ten niesamowity ciemno turkusowy kolor.

    W miejscu, gdzie obecnie znajduje się kamieniołom, wcześniej były pola (TAK, tam gdzie jest ta wielka dziura, starsi mieszkańcy Brusna i Polanki pamiętają szczyt góry!!). Pierwotne, mniejsze łomy znajdywały się na zboczu góry i w okolicy pierwszego bruśnieńskiego kamieniołomu w przysiółku Szałasy. W latach 60tych firma „Rejon Eksploatacji Kamienia” z Rzeszowa (obecnie Przedsiębiorstwo Produkcji Materiałów Drogowych) zaczęła wydobywać kamień wapienny w okolicy zachodniego czoła Góry Brusno, zbudowano tam także magazyny i inne budynki, służące Rejonowi. W tym też czasie funkcjonował piec do wypalania wapna. Palenisko było z cegły, był tu też szeroki komin, całość była obłożona darniami. Ciągle się tam paliło i cały czas wapiennik dymił. Teraz jest tutaj las, ale wcześniej w okolicy były pola. Z biegiem czasu zmieniła się technologia uzyskiwania wapna i zaprzestano jego wypalania, a „Rejon Eksploatacji Kamienia” z Rzeszowa ustąpił miejsca Przedsiębiorstwu Usług Transportowych z Lubaczowa, które zaprzestało eksploatacji na początku lat 90tych. Teraz wydobywa tam kamień firma prywatna.

  • Ruiny kaplicy św. Mikołaja nad Brusienką

    Odkrywamy przed Wami historię jednej z najpiękniej położonych ruin na Ziemi Lubaczowskiej. Kaplica św. Mikołaja nad źródłami Brusienki, nazywana też Kaplicą Jordanu.

    W 1842 roku został postawiony nad źródłami Brusienki kamienny krzyż, miała tam stać w jeszcze w okresie najazdów tatarskich drewniana cerkiew, ale została spalona. Nową świątynię zbudowano w innym miejscu. Dzięki starym mapom możemy próbować ustalić przybliżony czas, kiedy wystawiono przy źródłach Brusienki w okolicy wspominanego krzyża kaplicę. Najprawdopodobniej była to okolica 1880 roku. Wykonana została ze starannie ociosanych kamieni. Pierwotnie miała dwa okna po bokach i duże drzwi wejściowe. Dach dwuspadowy, kryty blachą. W środku był drewniany stół przykryty kolorowym obrusem, na nim stała kamienna figura św. Mikołaja. Na podłodze stały dwa wazony z kwiatami. Jeszcze w latach 60tych kaplica była cała, mieszkańcy Polanki Horynieckiej i Brusna chodzili do niej, przynosząc świeże kwiaty. Niestety znalazł się „bezbożnik” który zdjął blachę z dachu. Od tego momentu zaczęła się szybka degeneracja kaplicy.

     

    Do momentu gdy nie wywieziono ze Starego Brusna ostatnich mieszkańców w Akcji Wisła, która była końcowym etapem różnorodnych wywózek od czasu wojny, kiedy budowano w okolicy fortyfikacje z Linii Mołotowa, przy kaplicy odbywał się Jordan (obrzęd święcenia wody 19 stycznia, na pamiątkę chrztu Chrystusa w rzece Jordan). Kaplica bruśnieńska była największą w regionie tego typu budowlą, gdzie grekokatolicy zbierali się na Jordan. Dochodziło się do niej specjalną drogą od cerkwi, na wschód, w dół wąwozu, która teraz nie istnieje. Następnie ścieżką przez kładkę na Brusience na niewielki pagórek przed kaplicą. Między nim a kaplicą, była także kładka, bowiem przed wejściem było zagłębienie gdzie były źródła. Obecnie są zasypane gruzem kamiennym.

    Na zimę robiono tam zastawkę i tworzył się malutki stawek. Na święto Jordanu zamarzał i tworzyła się gruba warstwa lodu. Wyrąbywano wtedy siekierami lodowy krzyż. Gdy udało się go postawić bez przeszkód i nie pękł, uznawano, że na nadchodzący rok będą dobre plony. Obrzęd święcenia wody wyglądał tak, że przed kaplicą stał duży ceber i do niego nalewano wody, którą czerpano z dziury w kształcie krzyża. Gdy ksiądz zakończył święcenie wody, gasząc w niej świece, ludzie jak najszybciej chcieli nabrać wody do butelek, słoików, czy innych naczyń i pędzili do domu. Wierzono wtedy, że jeżeli uda się szybko donieść wodę i nie rozlać jej, to w nadchodzącym roku gospodarz szybko wyrobi się z pracami w polu.

     

    Obecnie okolica jest trudno dostępna, zwaliło się w okolicy kilka drzew, niestety na zrujnowaną kaplicę, czyniąc kolejne szkody. Obok znajdziemy bardzo wydajne źródła, które wypływają spod pagóra. Często przychodzą tutaj zwierzęta. Dla wielbicieli spacerów górskich, spora atrakcja, bowiem zaraz obok znajduje się północny stok Góry Brusno, gdy pójdziemy w górę obok kaplicy drogą, dojdziemy do bruśnieńskich kamieniołomów.

    Aby dotrzeć do kaplicy, skorzystaj z MAPY

    opracowanie GC

  • Jaskinia Niedźwiedzia w Werchracie

    Jaskinia potocznie nazywana Niedźwiedzią, od położonej niedaleko nieistniejącej wsi Niedźwiedzie, dla wielbicieli geologii jest jednym z głównym punktów do odwiedzenia na roztoczańskiej części Ziemi Lubaczowskiej. Nie każdy wie, jak powstała i warto wiedzieć, że na pewno niedźwiedzi w niej nie było.

     

    Jaskinia powstała w ciekawy sposób, bowiem gdy budowano obok niej drogę, postanowiono podnieść podjazd poprzez podbieranie ziemi i gruzu z prawej strony drogi. Dzięki temu odsłoniła się około 2 metrowa baszta kamienna i skałki w ścianie pagóra. Jedną z nich jest skała, w której znajdziemy wysoki na około metr korytarz, głęboki na około 4 m. Nisza ta jest stosunkowo wąska, dlatego trudno ją wyeksplorować. Od głównej komory odchodzą też wąskie korytarzyki. Można sobie wyobrazić, że jeżeli podczas takiego podkopywania pokazała się ta jaskinia, to ile jeszcze ich może być w okolicy! Pagóry nieopodal nie są litymi skałami, tylko mocno spękanymi blokami kamiennymi, gdzie powstała masa szczelin i jaskiń. Sporo ich powstało dzięki działalności człowieka, bowiem kopano w tych okolicach kamień od setek lat, inne zostały odkopane przez zwierzęta, jeszcze inne odsłoniły się w naturalny sposób.

     

    Jaskinię znajdziecie TUTAJ

    opracowanie GC

  • Jaskinia na prymieńskim polu

    Kolejna jaskinia z Ziemi Lubaczowskiej, położona na prymieńskim polu w okolicy nieistniejących przysiółków Starego Brusna Lasowa i Chmiele. Bardzo łatwa do odnalezienia, zachęcamy do zaliczenia jej w najbliższy weekend ?

     

    Teraz jest tutaj las, ale przed II Wojną Światową w tej okolicy były pola gospodarzy ze Starego Brusna z przysiółków Lasowa, Zagóra i Chmiele. W kącie dwóch wąwozów były pola, które na starych mapach noszą nazwę „Pól Przyminski”, a w źródłach pisanych określane jako „prymieńskie”. Na skraju tych pól były strome skarpy najeżone wystającymi skałami. Dlatego wydobywano tutaj kamień. Jedna z tych skał tworzy dużą półkę skalną, pod którą znajdziemy dwa wąskie korytarze o długości około 8 metrów. Obecnie jaskinię wykorzystują zwierzęta na nory.

     

    Najłatwiej ją odnaleźć, idąc drogą z betonowych płyt, która przecina asfaltową drogę idącą przez masyw starobuśnieński. Droga z płyt idzie prosto od okolicy Niwek Horynieckich, przez pola Lasowej i Chmieli. Gdy przetniemy drogę asfaltową i płytami będziemy szli w stronę Kultowej Stodoły, miniemy po 100 metrach po prawej stronie część kamiennego krzyża z symbolami męki pańskiej. Idziemy dalej około 150 metrów i musimy wejść w las znajdujący się po lewej stronie. Idziemy przez las około 150 metrów mając po lewej stronie skraj wąwozu. Musimy uważnie obserwować tę okolicę, bo jaskinia znajduje się na brzegu wąwozu. Polecamy oczywiście aplikację mobilną Ziemia Lubaczowska, która pozwoli nam znaleźć tę jaskinię ?

     

     

  • Kultowa Stodoła na Chmielach

    Co takiego kultowego jest w tej samotnej stodole na pustkowiu, w okolicy nieistniejących już wsi, takich jak Chmiele, czy Lasowa? Postaramy się choć częściowo wyjaśnić Wam tę sprawę.

    W latach 60tych ubiegłego wieku postanowiono oznakować nowy szlak, według pomysłodawców miał biegnąć od Suśca, przez Narol, do Horyńca i dalej w kierunku Jarosławia. Nadano mu kolor żółty i nazwę „południowy”. Dziś ten szlak już nie istnieje. Szczególnie atrakcyjny był na odcinku z Narola do Horyńca, bowiem biegł przez mało komu znane wtedy pagóry Roztocza, gdzie było dużo wysiedlonych wsi. Wtedy dosłownie miało się wrażenie, że przed chwilą mieszkali tu ludzie, a miejscowi nadal bali się, że gdzieś tam nadal chowają się w swoich ziemiankach Ukraińcy z UPA.

     

    Interesujący nas odcinek tego szlaku, to droga z betonowych płyt w okolicach nieistniejących wsi Chmiele i Lasowa. Tutaj, przy żeliwnym krzyżu na kamiennym postumencie było skrzyżowanie dróg, gdzie postawiono w latach 60tych ogromną stodołę na siano.

    Stodoła przy szlaku była dla wielu miejscem do odpoczynku a nawet snu. Z biegiem czasu zaczęto ją nazywać „Kultową Stodołą”. Skąd ta nazwa? By to zrozumieć, trzeba sobie wyobrazić, jak wyglądała turystyka niemal pół wieku temu. Wtedy nie było noclegów, napojów w plastikowych butelkach, komórek i rozbudowanej infrastruktury turystycznej. Wychodziło się na szlak i dążyło do wybranego miejsca, by tam odpocząć, czy przenocować, często w surowych warunkach. Dla wielu takim miejscem była właśnie stodoła na pustkowiu, w okolicy nieistniejącej wsi Chmiele. Niektórzy podróżowali w towarzystwie przyjaciół, wtedy taka miejscówka była szczególnym miejscem do imprezy plenerowej. Palono ognisko, bawiono się przy nim i śpiewano. Dla par była to nieznośnie romantyczna okolica, w nocy można było podziwiać rozgwieżdżone niebo i potem usnąć razem na sianie w stodole.

     

    Trochę historii

    Przed wojną, okolica gdzie stoi stodoła, to były pola gospodarzy z Chmieli i Lasowej (przysiółki Starego Brusna). Wokół nie było lasu jak teraz, tylko same pola i łąki, szczególnie w wąwozach. Gospodarze mieszkający w okolicy mieli głównie owce i kozy, bo te zwierzęta najlepiej były przystosowane do wypasu na pagórach i w dolinach. Gdy po wojnie wysiedlono stąd mieszkańców, założono PGR w miejscu gdzie jest teraz stadnina koni. Ponieważ teren nadawał się głównie pod hodowlę owiec, to w PGRze postanowiono je hodować. Byli tam zatrudnieni pasterze, co zajmowali się wypasem. Swoje pastwisko mieli właśnie na Chmielach. Duża ilość tych zwierząt spowodowała to, że pojawiły się wilki i zagnieździły w dolinach w okolicy Chmieli. By je odstraszyć, robiono „pukawki na karbid”. Podczas lata na łąkach koszono trawę i suszono siano, podjęto decyzję, że najlepiej będzie, jak na Chmielach będzie stodoła do przechowywania siana, wybudowano ją w latach 60tych. W zimie jak trzeba było siana, to je stamtąd przywożono. W okolicy lat 70tych i 80tych hodowla owiec przestała być opłacalna. Z biegiem czasu powstała stadnina koni.
    Chmiele dziczały, zarastały wysoką trawą, zielskiem, aż zaczęto tam uprawiać ziemię, sporadycznie stodoła była wykorzystywana do przechowywania słomy ze zbóż, teraz się tego już nie robi. Stodoła obecnie niszczeje i jest z biegiem czasu coraz bardziej niebezpieczna, bowiem w każdej chwili może coś spaść z dachu. Przy oglądaniu jej okolicy warto uważać.

    Aby dojść do kultowej stodoły, skorzystaj z naszej mapki ➡️

    GC

  • Najstarszy kamienny krzyż bruśnieński

    Opisywany tutaj obiekt, to absolutny rarytas regionalny, znalezienie takiego krzyża dla pasjonata regionu, to jak trafić szóstkę w totka. Takim szczęśliwcem jest Michał Kołodziej. W poszukiwaniu poroża w okolicy nieistniejącej wsi Szałasy trafił na dziwny kamień, porośnięty mchem, mający ślady obróbki, był częściowo przysypany ziemią. Wiedziony ciekawością postanowił go odkopać, okazało się, że to kamienny krzyż.

    Szałasy (Sałasze) to przysiółek Starego Brusna, w jego okolicy znajdywały się najstarsze kamieniołomy, skąd wydobywano kamień do wyrobu żaren, kół młyńskich i do celów budowlanych. Obecnie eksploatowany kamieniołom nawet jeszcze po II Wojnie Światowej był miejscem, gdzie mieszkańcy Brusna mieli swoje pola i łąki, dopiero w czasach PRLu usytuowano na zachodnim czole Góry Brusno kamieniołom i rozpoczęła się intensywna eksploatacja. Dlatego większość ludzi niezwiązanych z regionem, zaczęła kamieniołom z Góry Brusno uważać za ten pierwotny, nie mając pojęcia o istnieniu tego w okolicy Szałasów (zaznaczony już na mapie katastralnej z 1854 roku, na tej mapie Góra Brusno to wąskie paski pól, łąk i nieużytków).

    Pierwsze wzmianki o eksploatacji kamienia w Bruśnie pochodzą z połowy XVII wieku i wtedy też mają miejsce najazdy Tatarskie na te okolice, najbardziej znany, który przyniósł najwięcej strat był w 1672 roku. Trudno wywnioskować, z jakiego powodu został postawiony ten krzyż. Możemy tylko przypuszczać, że jedyną możliwością umieszczenia krzyża z dala od świątyni i cmentarza, mogła być zbiorowa mogiła. Śmierć mieszkańców wsi podczas najazdu i potrzeba pochowania ludzi, jeżeli to był rok 1672, gdy spalona była cerkiew, sprawiała, że zakopano ludzi w zbiorowej mogile za wsią w rozwidleniu dróg, czyli miejscu, które nie było użytkowane. Właśnie w takich miejscach zazwyczaj stawiano mogiły, czy też krzyże pamiątkowe.

    Teraz najważniejsza sprawa, czyli co wskazuje na to, że jest to najstarszy kamienny krzyż bruśnieński? Najważniejsza wskazówka to miejsce, krzyż znajdziemy w okolicy najstarszych kamieniołomów, czyli funkcjonować tu musieli ludzie, którzy znali technikę obróbki twardego kamienia, skoro potrafili wykuć koła, to zrobienie krzyża nie powinno sprawić im żadnego problemu. Gdy przyglądniemy się bliżej krzyżowi, zobaczymy, że ma dość specyficzną strukturę, widać w nim duże białe kółka, to muszelki. Oględziny obiektu wykazały, że z prawej strony mamy mechaniczne uszkodzenia. Gdy porównamy lewe ramie do prawego, zobaczymy że lewe jest zaokrąglone i większe, to dlatego, że prawe jest obite, tak jak cały tył tej strony. Po krzyżu widać, że długo leżał w ziemi na boku, tylko kawałek wystawał, stąd przez dziesiątki lat nikt o nim nie wiedział. Krzyż ma archaiczną formę i należy do najstarszego typu, bowiem nie ma kamiennej podstawy (nie widać na spodzie trzonu krzyża śladów po czopie) i najprawdopodobniej był wbity bezpośrednio do połowy w ziemię. Zapewne z biegiem czasu przechylił się i przewrócił.

    Dziś odkrywamy ten krzyż na nowo, od razu dostaje on status najważniejszego, bo najprawdopodobniej najstarszego kamiennego krzyża bruśnieńskiego i na pewno powinien zainteresować badaczy historii i kamieniarki. Chcieliśmy tutaj zaznaczyć, że tak jak w przypadku odkrycia na nowo tego krzyża przez Michała Kołodzieja, liczymy na kontakt pasjonatów z nami, albo współpracujących z nami serwisami takie jak kamiennekrzyze.pl, którzy chcieliby podzielić się swoimi mniejszymi czy większymi odkryciami z terenu ziemi lubaczowskiej.

    Aby znaleźć ten krzyż, trzeba zabawić się w poszukiwacza. Nowy system w mapach google utrudnia precyzyjne ustawienie punktu w miejscach, gdzie nie ma miejsc orientacyjnych. Krzyża należy szukać przy starej drodze, która prowadziła w okolicę kamieniołomu w Szałasach, nieopodal zabudowań wsi, zainteresowanych dokładniejszymi wskazówkami zapraszamy do kontaktu przez fb lub Instagram ziemialubaczowska.pl podpowiemy jak znaleźć krzyż ➡️

    GC

  • Niedźwiedzie – Nieistniejąca wieś

    Niedźwiedzie (Niedzwiedza) położone były na prawym brzegu strumienia Rata i był to przysiółek Werchraty, gdzie przed wojną było 12 numerów domów. W ramach wysiedleń ukraińskiej ludności, której ostatnim etapem była „Akcji Wisła” wieś przestała istnieć. Dziś ta nieistniejąca już wieś nie była by warta wspominania, gdyby nie zostało po niej kilka ciekawostek.

     

    Najłatwiej się zorientować, że jest się na terenie nieistniejącej wsi po tym, że w lesie znajdziemy drzewa owocowe po dawnych sadach i wiekowe lipy, które kiedyś rosły przy drogach. Najbardziej charakterystycznym elementem, po którym poznamy tę wieś są dwa kamienne słupy, jakie do dziś przetrwały po ogrodzeniu jednego z gospodarstw. Od razu rzucą się w oczy też rumowiska kamieni i doły po zawalonych piwniczkach i piecowiska, czyli resztki pieców domowych, które były murowane i często jako jedyne elementy trwałe zostały po drewnianych domach.

     

    Przed wsią od strony Werchraty stoi kamienny krzyż z 1902 roku, nieznany jest jego fundator, znajdziemy na nim tylko formułę modlitewną: „Zbaw Panie lud Twój i błogosław”. Więcej o krzyżu TUTAJ. Kolejną ciekawostką związaną z Niedźwiedziami jest jeden z mniejszych kamieniołomów, na którego skraju znajdziemy tajemniczy Diabelski Kamień. Na terenie nieistniejącej wsi Niedźwiedzie znajdziemy też ciekawostkę botaniczną, rozsiała się tam kłokoczka południowa, której nasiona były kiedyś używane do wyrobu różańców. Roślina ta miała też szerokie zastosowanie w wierzeniach Słowian, potem wiele zwyczajów związanych z tą rośliną przeniknęło do chrześcijaństwa. Wytwarzano z tego drzewa też krzyżyki, figurki, ozdobne palmy wielkanocne i wianki.

     

    Niedźwiedzie jak widać są niezwykłą wsią, z jednej strony mamy tutaj bardzo ważną roślinę używaną do celów religijnych i magicznych, a niedaleko Diabelski Kamień. Rumowiska po nieistniejących już domostwach, które usytuowane były na skraju pagóra, wiekowe lipy, razem tworzą niezwykły melancholijny klimat, musiało tu być przed wojną przepięknie! Do tego nazwa wsi, kojarząca się z niedźwiedziami, które zapewne dawno temu grasowały po okolicznych lasach i chroniły się w okolicznych jaskiniach.

    GC