• Ruiny kaplicy św. Mikołaja nad Brusienką

    Odkrywamy przed Wami historię jednej z najpiękniej położonych ruin na Ziemi Lubaczowskiej. Kaplica św. Mikołaja nad źródłami Brusienki, nazywana też Kaplicą Jordanu.

    W 1842 roku został postawiony nad źródłami Brusienki kamienny krzyż, miała tam stać w jeszcze w okresie najazdów tatarskich drewniana cerkiew, ale została spalona. Nową świątynię zbudowano w innym miejscu. Dzięki starym mapom możemy próbować ustalić przybliżony czas, kiedy wystawiono przy źródłach Brusienki w okolicy wspominanego krzyża kaplicę. Najprawdopodobniej była to okolica 1880 roku. Wykonana została ze starannie ociosanych kamieni. Pierwotnie miała dwa okna po bokach i duże drzwi wejściowe. Dach dwuspadowy, kryty blachą. W środku był drewniany stół przykryty kolorowym obrusem, na nim stała kamienna figura św. Mikołaja. Na podłodze stały dwa wazony z kwiatami. Jeszcze w latach 60tych kaplica była cała, mieszkańcy Polanki Horynieckiej i Brusna chodzili do niej, przynosząc świeże kwiaty. Niestety znalazł się „bezbożnik” który zdjął blachę z dachu. Od tego momentu zaczęła się szybka degeneracja kaplicy.

     

    Do momentu gdy nie wywieziono ze Starego Brusna ostatnich mieszkańców w Akcji Wisła, która była końcowym etapem różnorodnych wywózek od czasu wojny, kiedy budowano w okolicy fortyfikacje z Linii Mołotowa, przy kaplicy odbywał się Jordan (obrzęd święcenia wody 19 stycznia, na pamiątkę chrztu Chrystusa w rzece Jordan). Kaplica bruśnieńska była największą w regionie tego typu budowlą, gdzie grekokatolicy zbierali się na Jordan. Dochodziło się do niej specjalną drogą od cerkwi, na wschód, w dół wąwozu, która teraz nie istnieje. Następnie ścieżką przez kładkę na Brusience na niewielki pagórek przed kaplicą. Między nim a kaplicą, była także kładka, bowiem przed wejściem było zagłębienie gdzie były źródła. Obecnie są zasypane gruzem kamiennym.

    Na zimę robiono tam zastawkę i tworzył się malutki stawek. Na święto Jordanu zamarzał i tworzyła się gruba warstwa lodu. Wyrąbywano wtedy siekierami lodowy krzyż. Gdy udało się go postawić bez przeszkód i nie pękł, uznawano, że na nadchodzący rok będą dobre plony. Obrzęd święcenia wody wyglądał tak, że przed kaplicą stał duży ceber i do niego nalewano wody, którą czerpano z dziury w kształcie krzyża. Gdy ksiądz zakończył święcenie wody, gasząc w niej świece, ludzie jak najszybciej chcieli nabrać wody do butelek, słoików, czy innych naczyń i pędzili do domu. Wierzono wtedy, że jeżeli uda się szybko donieść wodę i nie rozlać jej, to w nadchodzącym roku gospodarz szybko wyrobi się z pracami w polu.

     

    Obecnie okolica jest trudno dostępna, zwaliło się w okolicy kilka drzew, niestety na zrujnowaną kaplicę, czyniąc kolejne szkody. Obok znajdziemy bardzo wydajne źródła, które wypływają spod pagóra. Często przychodzą tutaj zwierzęta. Dla wielbicieli spacerów górskich, spora atrakcja, bowiem zaraz obok znajduje się północny stok Góry Brusno, gdy pójdziemy w górę obok kaplicy drogą, dojdziemy do bruśnieńskich kamieniołomów.

    Aby dotrzeć do kaplicy, skorzystaj z MAPY

    opracowanie GC

  • Justyna Ziętek – artystka z Nowego Dzikowa o swoim kierunku patrzenia

    Dziś przedstawiamy Wam artystkę z Nowego Dzikowa, która nie szuka rozgłosu. Zajmuje się fotografią i rysunkiem. Próbuje znaleźć „kolej rzeczy”. Zaparzcie kawę albo herbatę i poczytajcie ten krótki opis, który przedstawia prywatne odkrycie. Może i Wy znajdziecie dzięki temu swoją „kolej rzeczy”?

    Justyna zrobiła pierwszy film aparatem małoobrazkowym 35 mm czarno-biały Ilford HP5 nad Wisłą w Sandomierzu. Zdjęcia to klasyczne odbitki na papierze barytowym różnego formatu wykonane w ciemni. Wtedy pierwszy raz znalazła się w ciasnym, ciemnym pomieszczeniu i przez dziurkę od klucza pokazał się jej dopiero świat.

    „Odtąd dużo myślałam o tym co było wokół mnie. 1:1 proporcja mistrzów – początków obrazu fotograficznego, w takim formacie, w jakim był naświetlony wewnątrz kamery. Odbitka zmusza do tego, żeby się nad nią pochylić…”

    Tematem stał się człowiek. Wtedy stworzyła swoją wizję fotografowania, gdzie na obraz składają się trzy elementy: sposób widzenia autora, wyobrażenia osoby fotografowanej i to jaka jest w rzeczywistości. Człowiek to też jakaś historia do sfotografowania. Każdy ma jakieś skrzywione wyobrażenia o wizerunku, szczególnie własnym wizerunku, które wcale nie są prawdziwe. Obraz jest pełen niedoskonałości, a materia nie chce współpracować. Z tych trzech składowych, z których powstaje obraz wyszły jakieś ograniczenia.

    „Kiedyś usłyszałam – nie ma czegoś takiego jak pomysł, jest tylko kolej rzeczy.”

    W końcu Justyna wzięła do ręki ołówek i pastele z jakimś przeświadczeniem, że to szlachetny materiał, nakładający mniej ograniczeń. One lepiej współpracują niż powiększalnik, aparat, materiał światłoczuły. Teraz rysuje tuszem na skórze. Ludzkiej. Też.

    Ukończyła studia polonistyczne na Uniwersytecie Rzeszowskim na wydziale dziennikarskim, pisze do lokalnych gazet. Obecnie zajmuje się Dzikówką, domem noclegowym dla turystów w Nowym Dzikowie, gdzie ściany zdobią jej zdjęcia i rysunki. Powoduje to, że ten dom to unikalna, mała galeria sztuki. Zobaczcie małą galerię jej zdjęć i rysunków poniżej:

    foto: Justyna Ziętek, opracowanie tematu GC

     

  • Kapliczka Sobieskiego z lasów bruśnieńskich – zdjęcie sprzed 100 lat i historia!

    Mamy dla Was mało znaną fotografię sprzed około 100 lat Kapliczki Sobieskiego, nazywanej też Pomnikiem Sobieskiego, z lasów bruśnieńskich! Obecnie znany jest tylko jej wygląd bez nadbudówki z krzyżem. Została ona postawiona na miejscu, gdzie Sobieski zastał „wiele bardzo bydła i dzieci niemało na koczowisku Tatarskim porzuconych” *. Miejsce to kryje jeszcze inne tajemnice, które częściowo dziś poznamy.

    Pomnik Jana III Sobieskiego, nazywany też kapliczką tatarską, znajduje się na czole jednego z pagórów nieopodal nieistniejącego bruśnieńskiego przysiółka Młodowce. Kiedyś była obok jedna z ważniejszych dróg, która niemal w linii prostej łączyła Narol i Horyniec. Teraz cała okolica zarośnięta jest lasem, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu, od pagóra którego nazwiemy Knynkiem***, rozciągały się pola w stronę Młodowców. Natomiast w stronę Brusna był duży kompleks leśny, nazywany Lasem na Piaskach. Takimi ciągami często poruszali się Tatarzy, którzy nie chcąc się zgubić, wybierali główne drogi i otwarte przestrzenie. Grasowali oni w tej okolicy na pewno już w 1629 roku i potem w 1672. Jan III Sobieski, który był wtedy Marszałkiem Koronnym, podczas wyprawy na czambuły tatarskie pędził w stronę Horyńca. W okolicy pagóra Knynek miał trafić na porzucony jasyr z dziećmi i dużą ilością bydła, które to porzucili Tatarzy, dowiadując się o pościgu. Na pewno w okolicy było sporo zabitych ludzi, dlatego mogli być pochowani na pagórze. Zazwyczaj mogiły znajdywały się w ustronnych miejscach, na pagórkach. Można przypuszczać, że pierwotnie postawiono w takim miejscu drewniany krzyż i dopiero po jakimś czasie prosty kamienny.

    Z biegiem czasu, możliwe, że na początku XIX wieku (kapliczka zaznaczona jest już na mapie katastralnej z 1854 roku), postawiono ogromny jak na tamte czasy pomnik. Dochodząca do 5 metrów budowla, o stosunkowo nowoczesnym wyglądzie, została zwieńczona trochę prymitywnym krzyżem. Możliwe, że był to oryginalny krzyż z mogiły. Miejsce z tym pomnikiem jest bardzo ciekawe. Gdy zobaczymy jak wygląda na mapie LiDAR, gdzie pokazane jest samo ukształtowanie terenu, zobaczymy, że widać tutaj nienaturalny dół za pomnikiem, gdzie znajduje się około 3 m szerokości płaski kopczyk. Żeby było jeszcze ciekawiej, widać tutaj zarys szerokiego łuku, o 30 metrowych bokach, na południowym zboczu pagóra. Widać, że do pomnika podchodziło się od północnego lub południowego boku i jej front był od wschodu. Niestety do naszych czasów kapliczka nie dotrwała w oryginalnym kształcie. Zapewne w okolicy lat 70tych runęła nadbudówka, wcześniej zginął krzyż. Do dziś nie wiadomo gdzie się znajduje.

    W opracowaniu ciąg dalszy!

     

    Kliknij TUTAJ by wejść na mapę z umiejscowieniem kapliczki

    * źródło – Dziennik pogromu Tatarów od Krasnobrodu do Kałuszy
    ** kopiowanie fotografii zabronione, pochodzi ona z rodzinnego albumu rodziny Liptayów, aktualnie w zbiorach Państwa Matuszewskich, którzy udostępnili kopie autorowi tekstu.
    *** nazwa Młodowców na „mapie Miega”

     

    opracowanie GC

  • Rzadko spotykana przylaszczka różowa w okolicy Łówczy

    Na wiosnę znajdziemy w lasach różnorodne dziko rosnące kwiaty. Wiele z nich jest pospolita i można je wszędzie spotkać, ale czasem udaje się znaleźć unikaty. Takim rzadko spotykanym kwiatem wiosennym, który rośnie dziko, jest przylaszczka różowa. Jej stanowiska można znaleźć w okolicy Łówczy. Nie podajemy dokładnej lokalizacji, bowiem boimy się amatorów, którzy zechcą wykopać te pojedyncze kwiaty.

  • Cmentarzysko w lasach chotylubskich

    W lasach za Chotylubiem znajdziemy na pagórze ciekawy samotny krzyż. Gdy odczytamy napisy na nim, znajdziemy wskazówkę, którą jest rok 1915, pozwalającą poznać historię.

     

    Wśród pasjonatów regionu, każdy obiekt jest nośnikiem jakiejś historii. Dzięki wskazówkom na danym obiekcie i zasięgnięciu języka wśród miejscowych, możemy poznać jakąś historię. Oto napis na krzyżu:

    „Tu spoczywa Franciszek Zadworny prz. l. 66 ✝️ 1915 P.O.A.”

     

    Data 1915 jest tu kluczowa, bo wskazuje na okres I Wojny Światowej. Według miejscowych, tutaj zlokalizowany został chotylubski cmentarz choleryczny, po tym, jak po jednej z bitew wybuchła w regionie epidemia cholery. W każdej wsi umierało dziesiątki ludzi, dlatego też postanowiono zrobić poza wsią, na piaskowym pagórku cmentarz dla zmarłych na zarazę. Pierwotnie było tutaj sporo drewnianych krzyży, ale z czasem drewno zgniło i został tylko jeden krzyż, który ufundowała rodzina Zadwornych.

     

    opracowanie GC

  • Jaskinia Niedźwiedzia w Werchracie

    Jaskinia potocznie nazywana Niedźwiedzią, od położonej niedaleko nieistniejącej wsi Niedźwiedzie, dla wielbicieli geologii jest jednym z głównym punktów do odwiedzenia na roztoczańskiej części Ziemi Lubaczowskiej. Nie każdy wie, jak powstała i warto wiedzieć, że na pewno niedźwiedzi w niej nie było.

     

    Jaskinia powstała w ciekawy sposób, bowiem gdy budowano obok niej drogę, postanowiono podnieść podjazd poprzez podbieranie ziemi i gruzu z prawej strony drogi. Dzięki temu odsłoniła się około 2 metrowa baszta kamienna i skałki w ścianie pagóra. Jedną z nich jest skała, w której znajdziemy wysoki na około metr korytarz, głęboki na około 4 m. Nisza ta jest stosunkowo wąska, dlatego trudno ją wyeksplorować. Od głównej komory odchodzą też wąskie korytarzyki. Można sobie wyobrazić, że jeżeli podczas takiego podkopywania pokazała się ta jaskinia, to ile jeszcze ich może być w okolicy! Pagóry nieopodal nie są litymi skałami, tylko mocno spękanymi blokami kamiennymi, gdzie powstała masa szczelin i jaskiń. Sporo ich powstało dzięki działalności człowieka, bowiem kopano w tych okolicach kamień od setek lat, inne zostały odkopane przez zwierzęta, jeszcze inne odsłoniły się w naturalny sposób.

     

    Jaskinię znajdziecie TUTAJ

    opracowanie GC

  • Krzyż z mogiły z 1629 roku w Lisich Jamach

    W 1629 roku miał miejsce najazd tatarski na Ziemię Lubaczowską, wtedy to Lisie Jamy zostały w 90% zniszczone. Zabici ludzie zostali pochowani w zbiorowej mogile, na skraju wsi, obok zarośniętego stawu w kształcie serca.

     

    Mieszkańców całej wsi zakopano w jednym miejscu i usypano kopiec. Pierwotnie na pewno stał na nim drewniany krzyż, z biegiem czasu, po kilkudziesięciu latach, a nawet później, został zamówiony kamienny krzyż na mogiłę. Musimy brać pod uwagę to, że szczególnie przed 1848 rokiem, czyli przed zniesieniem pańszczyzny, żadnego chłopa nie było stać na zakup kamiennego krzyża, tym bardziej na postawienie czegokolwiek bez zgody właściciela ziemskiego. Jeżeli jakiś krzyż został postawiony przed 1848 rokiem, to prawdopodobnie przez rodzinę księdza, ewentualnie przez właściciela ziemskiego.

     

    Niestety kopiec został rozkopany i wykorzystano piasek do innych celów. Miał on około 20 metrów średnicy, co widać ma mapie na geoportalu. Żeby krzyż nie zginął, został wzięty przez rodzinę mieszkającą obok i postawiony przy płocie. Udało się go odkopać, dzięki uprzejmości właścicieli posesji i sprawdzić, jak wygląda w całości. Okazuje się, że pierwotnie był umieszczony w kamiennej podstawie, bo ma wystrugany czop, obok krzyża znajdziemy kawałek tej podstawy (rzeźbiony kwadrat). Tego typu krzyży na pewno nie stawiano w XVII wieku, bo wtedy wyrabiane były głównie bez podstaw, wbijane bezpośrednio w ziemię, jak w Młodowie czy Starym Bruśnie. Lokalnie funkcjonuje też dość dziwna bajeczka o tym, że ten kopiec to mogiła wodza tatarskiego. Oczywiście praktycznie nie ma takiej możliwości, by na takim kopcu mieszkańcy postawili kilkadziesiąt lat później krzyż! Najprawdopodobniej była to mogiła z 1629 roku, na której możliwe, że dopiero w połowie XVIII wieku, albo później został postawiony ten kamienny krzyż.

    Chcesz znaleźć krzyż? Szukaj TUTAJ

    opracowanie GC

  • W Werchracie mamy wczesnośredniowieczne grodzisko!

    Wśród pasjonatów starodawnych kultur, grodziska i kurhany to elektryzujący temat. Dla nas szczególnie jest to ciekawa sprawa, bo do tej pory Ziemia Lubaczowska oficjalnie nie miała miejsca, gdzie było grodzisko. Dwa tygodnie temu zadawaliśmy pytanie: Czy czekają nas sensacyjne odkrycia na Ziemi Lubaczowskiej, dziś możemy powiedzieć, że takie odkrycie mamy. Tylko słabo nagłośnione i niestety niezbadane dogłębnie.

     

    Dzięki mapom z geoportalu z nakładką LiDAR, już 7 lat temu został namierzony ciekawy ziemny obiekt koło Werchraty. Według wstępnych ustaleń ma to być wczesnośredniowieczne grodzisko (VII-XIII w. n.e). Temat niestety nie miał ciągu dalszego, żył on tylko w kręgu ludzi, którzy interesowali się ciekawostkami archeologicznymi. Trochę podgrzaliśmy temat tego typu znalezisk naszym artykułem z początku marca, niedawno ukazał się też artykuł na temat werchrackiego grodziska w lokalnej gazecie, dlatego ośmieliliśmy się ten temat rozszerzyć. Szczególnie po różnych wiadomościach, jakie do nas spłynęły.

     

    Oczywiście wiedzieliśmy wcześniej o tym miejscu, ale nie chcieliśmy zwracać szczególnej uwagi na to odkrycie, bowiem często zjawiają się pewnego typu hieny, które rozkopują takie miejsca. Teraz nie ma odwrotu, grodzisko werchrackie musi zostać jak najszybciej zbadane przez archeologów. Muszą zostać też podjęte odpowiednie kroki zabezpieczające to miejsce.

     

    Udaliśmy się po raz kolejny na miejsce, ale tym razem z dronem, żeby Wam pokazać z góry tę ziemną budowlę. Nie widać tutaj tak dużo, jakbyśmy chcieli, bowiem jest tam las, ale możecie zobaczyć coś ciekawego. Z góry widać dokładnie, że budowla powstała w ten sposób, że wystający „jęzor” pagóra został obkopany wokół i powstały strome ściany z ziemnym wałem, zapewne pierwotnie otoczone palisadą. Od strony pagóra był wjazd do grodziska. Poniżej w dolinie płynie strumień (70 m dół), więc była bardzo blisko woda, ale pierwotnie woda wyciekała też z pagóra jeszcze bliżej, bo ok 30 metrów niżej, gdzie do tej pory zwierzęta się zbierają i… biorą kąpiele błotne. Dlatego też jest to fantastyczne miejsce na osadę, woda, zwierzęta same podchodzące „pod nóż”. Z samego grodziska można było obserwować bardzo daleko okolicę, bowiem jest to jeden z najwyższych punktów w tym miejscu. Co możemy wywnioskować w takiej sytuacji? To proste takich grodzisk musiało być tutaj więcej! My mamy już kilka miejsc, gdzie takie grodziska mogłyby istnieć, niedługo opiszemy Wam jedno z najciekawszych, które ma szczególne walory dla tego typu osad. Podejrzenie pada oczywiście też na Monastyr (legendy o diabłach, a może pogańskiej osady?), czy Krągły Goraj (jego szczyt jest otoczony okopem), bowiem te dwa miejsca mogły by się komunikować, dlatego też musiała tu być ciekawa sieć 🙂

     

    Grodzisko znaleźć można jadąc około 1,5 km od ostatnich zabudowań Werchraty w kierunku Góry Brusno, za nieistniejącym przysiółkiem Stawki. Po lewej stronie jest duży pagór między dwoma dużymi dolinami.