Autor: Ziemia Lubaczowska

  • Mało znana historia lotników poległych w Czaplakach

    12 września 1939 roku, na Ziemi Lubaczowskiej pojawiły się wojska niemieckie. W Wielkich Oczach zwiastunem wojny była spektakularna potyczka powietrzna między polskim lekkim bombowcem Karaś z Eskadry Rozpoznawczej z Poznania, a nadlatującym od zachodu niemieckim myśliwcem Messerschmitt.

    KARAŚ miał za zadanie zbombardować kolumnę niemiecką zmierzającą z Jarosławia do Lubaczowa, ale został namierzony przez Niemców i ostrzelany w okolicy Wielkich Oczu, gdzie w przysiółku Czaplaki runął na ziemię i rozbił się. Zginęła załoga składająca się z podporucznika obserwatora Leona Nowickiego, starszego sierżanta pilota Konstantego Korzeniowskiego oraz plutonowego podchorążego Mariusza Pszennego. Zmarłych pochowano na miejscu katastrofy. Dopiero w 1989 roku odbyła się ekshumacja i szczątki umieszczono w kościele w trumnach, które po kilku miesiącach zostały zabrane na cmentarz lotników w Poznaniu. W lesie w Czaplakach (mniej więcej TUTAJ) postanowiono postawić pomnik upamiętniający katastrofę.

    źródło info: „Wielkie Oczy” Krzysztof Dawid Majus, opracowanie GC

  • Krzywe – wieś skazana na zapomnienie

    We wsi Krzywe wszystko zmierzało do tego, by nie było tam nic. Ostatnim bastionem była dzwonnica, która stała tylko siłą woli i przypominała o historii w większości już nieistniejącej wsi. Pojawił się wtedy pomysł, by Krzywe dobić, i zabrać zrujnowaną dzwonnicę do Nowego Brusna. Na szczęście nie udało się, dzwonnica się ostała a nawet została wyremontowana.

    Wieś powstała w XVII wieku, gdy została wydzielona z sąsiedniego majątku lubaczowskiego. Jej kolejnymi właścicielami byli: Teodor Aleksander Czesławski, Tomasz Aleksander Gąsecki, Franciszek Głogowski, Stefan Kapuściński. Następnie Witwiccy, Radkiewicze, Michał Kislinger i w końcu majątek dostał się w ręce książąt Ponińskich z Horyńca. Ostatnimi właścicielami była rodzina Karłowskich.

    Folwark we wsi Krzywe usytuowany był na kumulacji terenu przy drodze wojewódzkiej między Podemszczyzną, a Dąbrową. Miejsce namierzymy po drodze polnej, która odbija od wojewódzkiej i wychodzi prosto do wsi Krzywe, nieopodal dzwonnicy z cmentarzem. Dziś po folwarku nie został praktycznie żaden ślad, tylko zamaskowane krzakami gruzowisko. Przy zabudowaniach przy drodze stał krzyż, niestety nie wiemy jaki, bowiem nie ma po nim żadnego śladu. Gdy udamy się w kierunku cerkwiska, gdzie dziś znajdziemy tylko dzwonnicę, zobaczymy w okolicy tylko pola. Tymczasem jeszcze przed wojną dzwonnica stała przy drodze, przy której rozciągała się wieś.

    edynym szczególnym śladem po właścicielach Krzywego jest monumentalny pomnik na starym cmentarzu przy dzwonnicy. Znajdziemy na nim taką inskrypcję:

    DOM wiecznego spoczynku. Tu pod tym zimnym głazem spoczywa matka z dziećmi, Marya Roberta z Jackowskich Kislinger. Przeżywszy 37 lat zasnęła w Panu dnia 27 października 1881 R

    Najukochańsza żona właściciela dóbr Krzywe wzorowa matka.

    O Boże przyjm dusze swych dzieci na swoje święte łono. Najdroższej żonie mąż z dziećmi, proszą o pozdrowienie Anielskie

    Cerkiew we wsi postawiona została około 1717 roku i dotrwała do 17 maja 1895, wtedy strawił ją pożar. Udało się odbudować tylko dzwonnicę bramną. Według Karola Notza świątynia była podłużna, bardzo mała i oryginalna, z jedną kopułą. Miała wezwanie Opieki Maryi. Był w niej cudowny, bardzo stary obraz Matki Bożej, niestety spłonął.

    W 2019 roku podjęto prace renowacyjne zrujnowanej dzwonnicy, planuje się odnowić także cmentarzyk przycerkiewny. Dzwonnica po remoncie ma także być wyposażona w dzwon. Rozpoczął się proces odzyskiwania pamięci! Stąd mamy do czytelników prośbę, jeżeli znacie jakieś historie związane z wsią Krzywe, cmentarzem czy dzwonnicą, prosimy o komentarz pod artykułem 🙂

    Na miejsce traficie dzięki naszej aplikacji Ziemia Lubaczowska do pobrania sklepie play TUTAJ

     

     

    źródła info: „Zabytki Ziemi Lubaczowskiej”: Jadwiga Styrna, Agata Mamoń, Zabytkowa Architektura Dworsko Pałacowa Ziemi Lubaczowskiej: Janusz Mazur. Mapa www.przemysl.ap.gov.pl 

    opracowanie: GC

  • Ruiny synagogi w Starym Dzikowie

    Pod koniec XIX wieku społeczność żydowska w Starym Dzikowie usamodzielniła się, zbudowano synagogę i założono kirkut. Wcześniej lokalna społeczność należała do kahału w Oleszycach. Dzików był wtedy ośrodkiem ruchu chasydzkiego, gdzie rabinem od 1921 roku był ojciec noblisty Isaaca Bashevisa Singera. Podczas II Wojny Światowej świątynia została zdewastowana przez Niemców. Po wojnie budynek służył miejscowej społeczności jako dom kultury i kino. Od lat 90tych został opuszczony i niszczeje, zawalił się dach i stoją już tylko mury. Patrząc z zewnątrz, widać że zamurowane zostały okna, przebito też drzwi w miejscu gdzie był Aron ha-Kodesz, czyli miejsce na szafę ołtarzową.

  • Miejsce po cmentarzu żydowskim w Starym Dzikowie

    Po cmentarzu żydowskim w Starym Dzikowie nie zostało już praktycznie nic. Podczas II Wojny Światowej praktycznie wszystkie macewy zostały użyte przez Niemców do utwardzenia pobliskiej drogi z ulicy Cieszanowskiej. Po wojnie miało ocaleć kilka artefaktów z tego kirkutu, ale do dziś nie dotrwały. Dla tych, którzy są pasjonatami judaików na Ziemi Lubaczowskiej ciekawostką jest to, że na tym cmentarzu pochowany został ojciec noblisty Isaaca Bashevisa Singera, który był rabinem w Dzikowie od 1921 roku.

    Aby znaleźć miejsce po kirkucie kliknij TUTAJ

     

  • Szkarady – prehistoryczna nekropolia w Starym Bruśnie?

    Szkarady, to nazwa dużego lasu w Starym Bruśnie, który ma swoje niezwykłe tajemnice. Od wielu lat z różnymi ekipami krążymy po tamtym rejonie. Szukamy odpowiedzi na pytanie: czy faktycznie było kiedyś tutaj „miasto”?

     

    Obecnie w tym kompleksie leśnym znajdziemy użytek ekologiczny Szkarady. Na starych mapach znajdziemy nazwę „Skarydy”, co jest zruszczoną formą Szkaradów. Od razu nazwa kojarzy się ze szkaradą, czyli czymś paskudnym, a nawet jakimś demonem! Nazwa nabiera ciekawego znaczenia, gdy dowiemy się, że jest tam góra, nazywana Łysą. Można spotkać informacje o tym, że tam się czarownice na sabaty zbierały. Bardzo ciekawe miejsce, zwłaszcza, gdy staniemy na drodze za Hrebcianką. Tam, gdy zachodzi słońce, podczas przesilania letniego, zobaczymy niezwykły spektakl. Bowiem słońce zachodzi akurat za Łysą Górą i daje wrażenie jakby dosłownie płonęła podczas zachodu! Idealne miejsce na sabat czarownic. Zaraz obok długiej, łysej piaskowej góry jest coś, co wygląda jak duży kopiec, wysoki na kilkanaście metrów. Łysa Góra z kopcem tworzy pas pagórów za Hrebcianką. Wjedziemy na ten wał, skręcając w drogę obok charakterystycznych kamiennych słupów w Starym Bruśnie. Najpierw zjedziemy w mały wąwóz, potem, jadąc dalej drogą przez nieużytki, dojedziemy do ściany lasu, której strzeże ambona myśliwska. Jedziemy dalej prosto pod górę. Tam na kumulacji terenu zatrzymujemy się. Będziemy blisko zachodniego krańca interesującego nas wału, a stanowi on główny element Szkaradów. Tutaj znajdziemy kilkanaście niezwykłych kopców (mogił abo kurhanów?) Mają one wysokość ok 2 metry i szerokie na około 10 metrów. Oficjalnie są to wydmy z piasków eolicznych. Problem w tym, że praktycznie nie ma możliwości, by na takich wydmach naturalnie ukształtowały się idealne kopce! Zobaczcie ukształtowanie terenu w tej okolicy na mapie z geoportalu przy użyciu nakładki LIDAR:

     

    Wydmy, jak na pustyni, znajdziemy nieopodal Huty Złomy, gdzie piaski eoliczne utworzyły klasyczne wydmy. Tutaj ewidentnie widać działanie ręką ludzką. Biorąc pod uwagę setki lat działania przyrody i działania człowieka, zostały nieco zniekształcone. Czy Szkarady to prehistoryczne cmentarzysko? Może były by to tylko bajki, gdyby nie dość niezwykła relacja historyczna Karola Notza z 1904 roku, poczytajcie:

    W pańskim lesie jest bagno, gdy dziedzic wywoził stamtąd jakieś błota, to znaleziono odrzwia. Tam się znachodzą często belki – to miejsce nazywa się Skarydy – dziś zrąb – wedle opowiadań ludzi miało tam być kiedyś miasto. W lesie jest mogiła, także w Skarydach, dość wysoka i okrągła, bez krzyża. Są także małe mogiłki, jest ich kilkanaście. W tych miejscach znajdują się nieraz różne rzeczy. Jest dalej krzyż w lesie, dawna ziemia tzw. Iwaszczyka.

    Możliwe, że chodzi o ten obiekt jako „krzyż w lesie”, więcej czytaj TUTAJ

     

    Wysoka mogiła pasuje do kopca koło Łysej Góry, bowiem trudno znaleźć tam inny podobny wysoki obiekt. Okolica obsypana jest małymi kopcami – mogiłkami, gdzie znajdywać miano „różne rzeczy”. Jest to niezwykle ciekawy opis, bo być może wskazuje na istnienie w okolicy czegoś w rodzaju grodziska? Miejsc gdzie takowe grodzisko można by umieścić jest sporo, na co także ukształtowanie terenu wskazuje. Sama nazwa Szkarady mogła wyewoluować z czasem wśród miejscowych, którzy opowiadali o starym cmentarzysku, gdzie grasowały cmentarne szkarady. Od dawna jest to bardzo duży zwarty kompleks leśny, stąd budził strach i stare historie były podstawą do tworzenia nowych. My szukamy dalej.

     

    opracowanie: GC

  • Cieszanów Rock Festiwal – 10 lat pracy, by stworzyć Wyspę Wolności!

    Cieszanów to wyspa wolności. Tylko w takim miejscu z takimi ludźmi możliwe było stworzenie jednego z najciekawszych rockowych festiwali w Polsce. Zapewne dlatego, postanowił w tym roku przyjechać Jurek Owsiak.

     

    W całym kraju festiwale rockowe mają coraz większe problemy. Rok temu z festiwalowej mapy Polski zniknął Czad Festiwal z Dębicy. Cieszanów nie tylko uchronił się przed upadkiem, ale zanotował rekordową frekwencję, dochodząc do około 10 tysięcy uczestników!

    Burmistrz Cieszanowa, Zdzisław Zadworny, jest osobą, która swoją wytrwałością w działaniu doprowadziła do stworzenia imprezy, którą Ziemia Lubaczowska może się przed całym krajem szczycić. Umiejętność ściągnięcia ekipy ludzi, którzy poświęcą także swój prywatny czas, by organizować festiwal, jest bardzo trudna. Jednakże w Cieszanowie jest wszystko możliwe. Czarowi tej imprezy uległ także Jurek Owsiak, który postanowił odwiedzić CRF w sobotę.

    Można odnieść wrażenie, że jesteśmy na przełomie. W Cieszanowie rodzi się kultowa impreza. Teraz wszystko zależy od tego, czy organizatorzy zaczną wprowadzać kolejne coraz odważniejsze zmiany, czy będą szli utartymi ścieżkami. Nie ma nic gorszego dla festiwalowiczów, jak monotonia. Ludzie kochają nowości, ale mają też sentyment do klimatu miejsca. Zazwyczaj uczestnicy, jak i media widzą dany festiwal tylko jako kolejne programowe wydarzenia, nie bierze się pod uwagę tego, po co faktycznie ludzie przyjeżdżają na taki festiwal. Rockowe festiwale są najczęściej kojarzone ze zjazdami wykolejeńców, ludzi mającymi nierówno pod sufitem, bo dziwnie się ubierają, czy też pod pryzmatem promila uczestników, którzy rozdrabiają, piją i palą. Warto tutaj wziąć poprawkę na rzeczywistość. Gdyby większość uczestników była faktycznie dnem społecznym, to Cieszanów po festiwalu byłby totalnie zdemolowany, tymczasem tuż po imprezie nic takiego nie widać. Wielu też boi się uczestniczyć w tego typu festiwalu, bowiem rozsiewana fama na temat dziwnych wybryków, powoduje, że ludzie ulegają takim historyjkom i powtarzają plotki. Tymczasem głównym tematem rockowych festiwali są hasła: wolność, miłość, pokój i muzyka! To jest właśnie główny problem, pacyfizm, niechęć do stosowania się do norm społecznych, czy też przeciwstawianie się zakusom władzy, która pragnie coraz większej kontroli nad społeczeństwem. Tego prosty człowiek nie jest w stanie znieść i uważa za zagrożenie. Natomiast dla wielu ludzi, rockowe festiwale to wyspy wolności. Miejsce, gdzie zbierają się ludzie z kraju i zagranicy, którzy nie uznają ograniczeń. I tutaj dochodzimy do sedna tego artykułu. Przez 10 lat pracy lokalnych włodarzy i aktywistów, udało się stworzyć wyspę wolności na Ziemi Lubaczowskiej! Za to burmistrzowi Zdzisławowi Zadwornemu należą się słowa uznania, bowiem niewiele jest takich miejsc w Polsce! Musimy to wykorzystać i rozbudować tę wyspę.

  • Pomalowaliśmy światłem wieżę ciśnień w Tymcach

    6 lipca 1884 roku nastąpiło otwarcie linii kolejowej na odcinku Jarosław – Sokal. Jedną ze stacji była, między innymi, Basznia. To tutaj, w 1954 roku, organizacja „Służba Polsce”, 330 metrów od torów kolejowych, dla potrzeb kolei wybudowała wieżę ciśnień. Między Stacją kolejową, a wieżą biegnie granica wsi Basznia i Tymce, dlatego sama wieża stoi już w Tymcach.

     

    Używana była do końca lat 70-tych do zaopatrywania w wodę parowozów. Od tego czasu zaczęła się jej powolna degeneracja. Na jej górnej kondygnacji widać dziurę, która została wybita przez złodziei złomu. Potem postanowiono zdemontować część wąskich, starych schodów, bowiem stanowiły niebezpieczeństwo dla ludzi.

     

    Obecnie władze Gminy Lubaczów mają plany, by wykorzystać ją do celów naukowych i chcą zrobić tam obserwatorium astronomiczne. My postanowiliśmy przetestować, jak wyglądałaby w nocy, gdyby została podświetlona kolorowym światłem. Efekt jest niesamowity. Na żywo oglądanie tego obiektu z oświetleniem zostawia niezapomniane wrażenia i sprawia, że staje się ona jedną z najważniejszych atrakcji Ziemi Lubaczowskiej. Może niedługo władze zdecyduję się na podświetlenie obiektu 🙂

     

    Szukajcie wieży przy pomocy naszej aplikacji Ziemia Lubaczowska 🙂

     

  • Muzyka, kordiał i książka „Cudzoziemka” w Pensjonacie Hagi

    Muzyka na żywo, smak kordiału i możliwość osobistego spotkania z autorką książki „Cudzoziemka”. Za nami kolejne niezwykłe spotkanie autorskie, które odbyło się 16 sierpnia w pensjonacie Hagi w Horyńcu-Zdroju. Tym razem odwiedziła nas BMW Sobol.

     

    Kawiarnia Pensjonatu Hagi to bardzo przyjazne miejsce dla autorów. Jeżeli coś jest tam organizowane, to od razu można mieć pewność, że będzie ciekawie. Spotkania autorskie w Hagi wymykają się z kanonu nudnych jak flaki z olejem, są jak mało znane danie regionalne, lub orientalna potrawa, zawsze zaskakujące. Tym razem mogliśmy skosztować smaku literatury dla kobiet. Tutaj krótki opis fabuły:

    W życiu Judyty, młodej studentki dziennikarstwa, sporo się ostatnio dzieje. Za chwilę czeka ją obrona pracy magisterskiej, a potem wakacje w Skandynawii w gronie przyjaciół, które mają pomóc uwolnić się od wspomnień o zakończonym związku. Wymarzona podróż na zachodnie wybrzeże Szwecji okaże się jednak dla Judyty początkiem poważnych tarapatów, a przymusowe dzielenie namiotu z byłym chłopakiem to najmniejszy z problemów, jakie na nią czekają…

    Wrzucona w sam środek leśnej głuszy, z dala od cywilizacji, wśród ludzi, którzy napawają ją lękiem i mówią niezrozumiałym językiem, dziewczyna będzie musiała na nowo nauczyć się żyć. Żyć w innym miejscu, przy innym mężczyźnie i w innej rzeczywistości…

     

    Spotkanie w Hagi prowadził jak zwykle Grzegorz Ciećka, który stara się za każdym razem stworzyć jakąś nową kreację i nowy klimat dla wydarzenia (na pewno pamiętacie spotkania z Robertem Gmiterkiem i Pati Maczyńską). Spotkanie musi być ciekawe, dlatego prowadzący musi znaleźć sposób na zainteresowanie ludzi. Stąd pomysł, by tłem dla spotkania były obrazy Elżbiety Sobol Kurus, która mieszka w Horyńcu i jest też siostrą BMW Sobol, oraz eliksir na koniec. Teoretycznie nie było planu, jak ma wyglądać spotkanie. Chwila miała sama je wykreować. Dzięki licznie przybyłym kuracjuszom, którzy byli bardzo ciekawi książki i autorki, udało się stworzyć ciekawą formułę, podczas której można było się sporo dowiedzieć, jednocześnie goście przekazywali ciekawe uwagi, tworząc kreatywną dyskusję.

     

    Trzeba przyznać, że z planowanego luźnego spotkania, przerodziło się ono w inteligencką rozmowę związaną z wydawało by się prostym tematem, który jest też motywem głównym książki, czyli jak odnaleźć się z nowej sytuacji. Na koniec słuchacze mogli skosztować nalewki ziołowej „kordiał ziemi lubaczowskiej”, która została specjalnie na to spotkanie udostępniona przez lokalnego specjalistę od nalewek.

    strona na fb autorki: www.facebook.com/B-M-W-Sobol

    Organizatorzy spotkania: ekipa ziemialubaczowska.pl, Stowarzyszenie Tegit et Protegit, Pensjonat Hagi