• Łówcza – najatrakcyjniejsze miejsce na Ziemi Lubaczowskiej!

    Tytuł jest mocny i wielu odniesie wrażenie, że autor artykułu mocno przegiął! Jednakże po przeczytaniu opisów, każdy nabierze wątpliwości i zacznie myśleć o Łówczy jako miejscowości z potężnym potencjałem.

     

    Łówcza leży na skraju wału Roztocza, początek wsi od zachodu jest na wysokości około 250 m n.p.m. a koniec od wschodu dochodzi do 340 m n.p.m. Dlatego we wsi są ciekawe punkty widokowe, z których widać panoramę Ziemi Lubaczowskiej. Z innych miejsc widać panoramę wzgórz Roztoczańskich. Można się tu wręcz upić krajobrazami! Przez całą wieś ciągnie się ogromny wąwóz, to na jego zboczach położona jest Łówcza. Wciąż niezagospodarowane jest miejsce po dworze właścicieli ziemskich Łówczy. Usytuowane jest ono nad wąwozem, sporo tam zabytkowych drzew z parku podworskiego. Obecnie największe zainteresowanie turystów wzbudza opuszczona cerkiew. To jedno z tych miejsc, gdzie wchodząc do środka, ma się wrażenie, że czas stanął, ma się wrażenie, że jeszcze niedawno byli tam w środku ludzie…

     

    Tutaj przy tej świątyni zaczniemy naszą wycieczkę. Schodzimy do głębokiego wąwozu, gdzie płynie strumyk Łówczanka. Kilkadziesiąt lat temu, gdy we wsi było dużo krów, owiec, kóz i gęsi, cała dolina była czysta, nie było zakrzaczeń, bowiem wypasano tutaj zwierzęta. Widok był majestatyczny! Dziś możemy sobie go tylko wyobrazić. Wystarczy spojrzeć na łówczańską cerkiew od dołu. Sprawia wrażenie, jakby była fortecą na wzgórzu, a okolica sprawia wrażenie, jakby się było w Bieszczadach.

     

    Przed wojną widać było jeszcze po drugiej stronie dwór i park, spod którego po zboczu wąwozu spływała kilkudziesięciometrowa kaskada ze źródła! Łówczański wąwóz jest pocięty takimi zawieszonymi źródłami, które spływają na dno do strumienia. Warto tu zaznaczyć pomysłowość mieszkańców, którzy robili kiedyś drewniane rynny, które służyły do nabierania wody. Takie drewniane rynny to unikat na Ziemi Lubaczowskiej. Tego typu źródła są rzadko spotykane, dlatego wzbudzają zachwyt, gdy się je obserwuje.

     

    Przez całą wieś płynie rzeczka Łówczanka, wije się jak wąż na dnie wąwozu. Pod kątem wizualnym, spacer brzegiem strumienia z małymi kaskadami, które można u spotkać, źródłami, które spływają po stokach, daje niesamowite wrażenia. Idąc nawet zimą tym wąwozem wyobrażałem sobie jakby ludzie mieli tu agroturystki i ich goście mogli by zejść na dół i spacerować taką doliną w okolicy cerkwi. Potencjał tego miejsca jest potężny. Gdyby oczyścić tę dolinę z zakrzaczenia i wyeksponować odpowiednie miejsca, Łówcza stałaby się turystycznym hitem. To co przeczytacie w tym artykule, to tylko cześć atrakcji Łówczy i najbliższej okolicy. Dlatego też widząc to, bez naciągania powiedzieć można, że Łówcza jest miejscówką przyszłości Ziemi Lubaczowskiej, tutaj będzie bić serce naszego regionu!

    Na koniec jeszcze wstawka sakralna. Zazwyczaj na wsiach aspekt ten jest dominujący, stąd sporo mniejszych ciekawostek tego typu. Dominuje oczywiście kamieniarka bruśnieńska. Lokalny cmentarz greckokatolicki jest odnowiony i stał się małym muzeum kamieniarki, jak i historii ludzi. We wsi i okolicy znajdziemy kilkanaście kamiennych krzyży i figur, postawionych z różnych okazji, czy to powrotu z wojny, zniesienia pańszczyzny, zatrzymania zarazy. Każdy opowiada inną historię. Najbardziej spektakularną historię wiejską opowiada kapliczka „Śniłówka” w wąwozie w polach na źródełku. W 1866 roku łówczański pasterz miał sen, że woda z tego źródełka ma właściwości uzdrawiające. Niedługo potem zbudowano tam kapliczkę, która stała się dla mieszkańców ważnym miejscem kultu, gdzie miały miejsca cuda. Najbardziej wymowna sytuacja miała miejsce w latach 60tych, kiedy to w okolicy szalały huragany. Wyłamane drzewa w okolicy tak się układały, że żadne z nich nie trafiło na kapliczkę, mimo iż rosły bardzo blisko i jakby układane niewidzialną ręką, padały obok.

    opracowanie GC

  • Szczątki malowideł naściennych w synagodze cieszanowskiej

    Synagoga w Cieszanowie, to bezcenny zabytek dla Ziemi Lubaczowskiej. Po latach niszczenia i groźby zawalenia się budynku, udało się go uratować. Przywrócono mu optymalnie oryginalny wygląd. W środku zachowały się szczątki malowideł naściennych. To jedyne tego typu ornamenty związane z Żydami, jakie przetrwały na Ziemi Lubaczowskiej. Zobaczcie galerię z tymi niezwykłymi malowidłami.

    Pierwsza synagoga w Cieszanowie miała powstać na początku XVII wieku, na jej miejscu w 1889 roku wybudowano nowy murowany gmach synagogi. Po wielu historycznych przygodach dotrwała do naszych czasów. Dzięki pracom renowacyjnym, które rozpoczęły się w 2015 roku, dziś można ją podziwiać w całej okazałości. Krótko o obiekcie: prezentuje styl eklektyczny, na piętrze były sale dla kobiet, główna sala modlitw (męska) oddzielona od kobiecej trzema blendami zamkniętymi łukiem półkolistym boniowanym. Podczas II Wojny Światowej wokół świątyni utworzono getto w Cieszanowie, Niemcy zdewastowali synagogę, a kirkut został zniszczony, z macew zrobiono drogę w stronę Nowego Lublińca. Synagoga miała dużo szczęścia, bowiem nie została rozebrana. W okresie PRLu służyła jako magazyn, nieopodal wybudowano kilka bloków mieszkalnych. Obecnie jest już wyremontowana i pełni rolę Domu Dziennego Pobytu dla Seniorów. Tutaj szukajcie fotek sprzed remontu świątyni: fotopolska.eu

     

     

    opracowanie GC

  • Zostań samozwańczym regionalistą!

    Każdy kto chce lepiej poznać jakiś region, pod względem geograficznym czy historycznym, powinien uzbroić się w odpowiednie narzędzia, które otworzą przed nim nowy świat. Tym nowym światem będzie pasja, która zrobi z Ciebie samozwańczego regionalistę ?

     

    W tym artykule znajdziecie informacje, które pomogą Wam złapać bakcyla regionalnego. Efektem tego bakcyla jest proces nabywania pewności siebie i w momencie osiągnięcia odpowiedniego poziomu, związanego także z działaniem i zaznaczaniem swojej obecności w regionie, osiągnięcia statusu regionalisty, a nawet autorytetu. Zależy to od stopnia zaawansowania. Zacznijmy od tego, czym jest regionalizm. Pod względem socjologicznym jest to ruch społeczny oparty na lokalnej kulturze, lokalnych potrzebach i aspiracjach, związany z poczuciem odrębności i więzią opartą na emocjonalnym stosunku do zamieszkiwanego terytorium. Każdy człowiek chce czuć się częścią jakiejś społeczności, chce czymś się wyróżniać i przede wszystkim być dumnym z miejsca swego pochodzenia. Pod kątem turystycznym, można śmiało powiedzieć, że jest to trafienie na swoje miejsce na ziemi, krainę, która jest drugim domem i ostoją, gdzie można naładować akumulatory.

    Zarówno dla tych, którzy są związani z regionem, czyli w naszym przypadku Ziemią Lubaczowską, jako miejscem swoich korzeni, jak i tych co szukają swojego miejsca na ziemi, regionalizm objawia się poczuciem bycia ambasadorem regionu na zewnątrz. Wyobraźcie sobie taką sytuację, że Wasz znajomy chwali się, że jedzie po raz 20sty na weekend do Zakopanego i niemal nie pęknie z dumy, że… do Zakopanego jedzie… którego w ogóle nie zna, nic o nim nie wie, ale myśli, że inni będą mu zazdrościć, że jedzie do zimowego kurortu przejść się po raz setny tą samą ulicą. Tak nie da się naładować akumulatorów! Gdy Wy powiecie, że jedziecie na robinsonadę po największych dziurach Ziemi Lubaczowskiej, to Wasz znajomy nie będzie mógł spać w nocy w Zakopanem patrząc na wrzutki na fb z Waszej robinsonady 😉

    Właśnie o to nam chodzi, by dać Wam coś całkowicie nowego, co będziecie mogli sami odkryć, znaleźć swoje miejscówki, które zostawiają niezapomniane wrażenia, czy też ludzi, którzy staną się inspiracją do czegoś nowego. Najważniejszym narzędziem będzie nasza aplikacja mobilna, która będzie dostępna już w połowie lutego. Jednakże, by lepiej poznać region, trzeba uzbroić się w różnorodne „narzędzia”, które pozwolą poznać go.

    Zaczniemy od przewodników, które polecamy, niestety niektóre z nich są bardzo trudne do zdobycia, taki urok mało znanych miejsc. Dla pasjonatów Ziemi Lubaczowskiej kluczowe jest zapoznać się z historycznym przewodnikiem z 1962 roku „Przez Ziemię Lubaczowską” Włodzimierza Czarneckiego i Konstantego Kopfa. Nowszy przewodnik z 2009 roku „Ziemia lubaczowska” jest autorstwa Ewy Pękali. Ponieważ Ziemia Lubaczowska nie była przystosowana do ruchu turystycznego, niewiele było publikacji związanych z regionem, dlatego też warto poznać przewodnik z 1986 roku „Roztocze” Włodzimierza Wójcikowskiego i Ludwika Pańczyńskiego, gdzie znajdziemy opisy szlaków z naszej części Roztocza. Kluczowy dla turystyki okazał się rok 1999, kiedy to Paweł Wład i Marek Wiśniewski wydają przewodnik „Roztocze Wschodnie”. Dopiero w 2009 roku ukazuje się kolejny przewodnik „Roztocze Południowe”, autorem jest Paweł Rydzewski. Oba opisują głównie roztoczańską część Ziemi Lubaczowskiej. Widać już tradycją stało się, że co 10 lat coś się dzieje ciekawego, po Roztoczu Wschodnim i Południowym kolejna ekipa przechodzi do ofensywy, tym razem nie skupia się na roztoczańskiej części, ale na regionie zamkniętym z granicach powiatu lubaczowskiego. Nowa rzeczywistość wymaga przewodnika w wersji elektronicznej, dlatego też w lutym będzie miała premierę aplikacja mobilna Ziemi Lubaczowskiej.

    Gdy zapoznacie się z najważniejszymi publikacjami regionalnymi, warto pójść krok dalej i zagłębić się w stare mapy. Najciekawsza jaką znajdziemy w internecie to tak zwana mapa Miega z XVIII wieku https://mapire.eu

    Młodsze mapy znajdziemy na portalu Mapster, gdzie można wyszukać interesujące nas miejscowości Ziemi Lubaczowskiej: http://igrek.amzp.pl

    Bezcennym źródłem wiedzy są też mapy katastralne z 1854 roku, na stronie Archiwum w Przemyślu, znajdziemy tam bardzo dokładne jak na tamte czasy arkusze, gdzie zaznaczone są szczegółowo różne interesujące rzeczy: www.skany.przemysl.ap.gov.pl

    Dla tych, co lubią łazić po terenie, na pewno bardzo ciekawa będzie storna, gdzie można sprawdzić wysokość nad poziomem morza, wystarczy kliknąć na interesujące nas miejsce: www.wysokosciomierz.pl – to bezcenne narzędzie do wyszukiwania punktów widokowych, oceniania głębokości dolin, czy wysokości wzgórz.

    LIDAR – to magiczne słowo dla łazików, eksploratorów i turystów. Niezwykła mapa, która pokazuje ukształtowanie terenu bez zbędnych elementów, takich jak drzewa. Dzięki tej nakładce na mapę geoportalu, bez problemu namierzymy wszystkie możliwe bunkry z Linii Mołotowa, znajdziemy też ukryte w lasach rowy przeciwczołgowe i inne ciekawostki, które przez ingerencję w ukształtowanie terenu zmieniły jej naturalną strukturę. Na tej stronie dowiecie się, jak tę nakładkę na geoportal nałożyć: www.archeolot.pl

    opracowanie GC

     

  • Gdzie na Ziemi Lubaczowskiej jest granica Roztocza?

    Postaramy się Wam w tym artykule odpowiedzieć na pytanie, gdzie zaczyna się Roztocze na Ziemi Lubaczowskiej i po czym poznać tę krainę geograficzną.

    Ziemia Lubaczowska położona jest na terenie dwóch krain geograficznych, mniej znana i teoretycznie mniej atrakcyjna jest Kotlina Sandomierska (u nas o wysokości około 220 m n.p.m.). Natomiast Roztocze jest bardziej znane i wielu znacząco rozciąga jego granice na Kotlinę, de facto wprowadzając w błąd turystów, którzy chodząc po płaszczyznach nie mogą zrozumieć, co się tak ludziom w „tym” Roztoczu podoba. Bowiem słyszeli, że podobno Roztocze to wysokie pagóry. Zaczniemy od nazwy, dla niektórych to niebywale ważne, jak nazywać ten mezoregion Roztocza, który znajduje się na terenie powiatu lubaczowskiego. Generalnie funkcjonują dwie: Roztocze Południowe i Wschodnie, obie są bardzo mocno zakorzenione w literaturze i w umysłach ludzi. Dzięki przewodnikom turystycznym wydawanym jeszcze w czasie PRL-u, gdzie dominowała nazwa Roztocze Południowe, zadomowiło się ono w historii regionu. Jednakże naukowcy używali też nazwy Roztocze Wschodnie, co w pewnym momencie doprowadziło do współistnienia… a następnie rywalizacji grup opowiadających się za odpowiednią dla nich nazwą. Niewidzialna wojna, na swój sposób, trwa do dziś. Niektórzy nie mają do końca świadomości, że biorą w niej udział. Niewielu się orientuje, że na terenie Ziemi Lubaczowskiej Narol i część tej gminy leży na Roztoczu Środkowym, a nie Wschodnim. Granicą jest tutaj obniżenie terenu idące doliną Tanwi od Rebizantów, bokiem Narola i najwyższych wzniesień Roztocza w kierunku Lubyczy Królewskiej.

    Jak mówi definicja, Roztocze to wyraźnie wypiętrzony wał wzniesień i po tym rozpoznamy tę krainę i jej granice. Zaczynając od granicy polsko-ukraińskiej możemy uznać, że wypiętrzenie to szczególnie wyraźnie zaznacza się w okolicy nieistniejącej wsi Sopot, między Radrużem a Dziewięcierzem. Następnie biegnie linią między Horyńcem a Nowinami Horynieckimi. Kolejny bardzo wyraźny punkt, gdzie widać wypiętrzony wał, to okolica Polanki Horynieckiej, bokiem Nowego Brusna i Łówczy. Od Łówczy, obok Płazowa wał ciągnie się w okolicę Huty Różanieckiej. Dla pasjonatów turystyki to bardzo ważne informacje, bowiem dopiero za tą linią można znaleźć to, co najlepsze na Roztoczu, czyli głębokie wąwozy, dochodzące blisko 400 m n.p.m. pagóry, wspaniałe punkty widokowe. Wszystko to znajdziemy na terenie horynieckim i narolskim. Otulinę Roztocza i teren przejściowy między Roztoczem a Kotliną Sandomierską można zamknąć w przylegających do wału roztoczańskiego miejscowościach takich jak: Radruż, Horyniec-Zdrój, Świdnica, Nowe Brusno, Gorajec, Płazów, Doliny, Ruda Różaniecka i Nowy Lubliniec.

    Ziemia Lubaczowska leży na terenie dwóch krain geograficznych: Kotliny Sandomierskiej i Roztocza. Najmniejszym rozróżnianym tutaj elementem podziału geograficznego są mezoregiony: Płaskowyż Tarnogrodzki, Roztocze Wschodnie (Południowe) i Roztocze Środkowe.

    opracowanie GC

  • Kaskady Sopotu w Dziewięcierzu

    Kaskady Sopotu, nazwa brzmi intrygująco i rozpala wyobraźnię pasjonatów turystyki, głodnych atrakcji i wrażeń. Mamy dla Was artykuł na temat tej mało znanej ale niezwykle ciekawej atrakcji Ziemi Lubaczowskiej.

     

    Przed II Wojną Światową w Dziewięcierzu, gdzie teraz mamy były PGR i leśniczówkę, nie było żadnych zabudowań, najbliższą wsią był Sopot, gdzie było 81 numerów domów. Dzielił się na Sopot Mały i Sopot Wielki, wieś usytuowana była na pagórach o wysokości dochodzącej do ok. 350 m. n.p.m. Horyniec-Zdrój usytuowany jest niemal 100 metrów niżej, stąd były z Sopotu fantastyczne widoki na zachód. Wieś usytuowana była na skraju wału Roztocza i śmiało można powiedzieć, że idąc z Horyńca-Zdroju, który jest na Płaskowyżu Tarnogrodzkim, wspinamy się na wał Roztocza. Od granic Horyńca do Sopotu jest około 5 kilometrów, ale musimy pokonać niemal 100 metrów przewyższenia!

     

    Woda z roztopów, czy też ulewnych deszczy, spływając w stronę Horyńca rwącymi potokami, z biegiem czasu utworzyła wąwozy. Głębokie nawet na 15 metrów doliny odsłoniły liczne źródła i utworzyły strumyki. Gdy potok natrafił na twardszą skałę, nie miał możliwości wypłukiwać i przenosić dalej z nurtem piasku, dlatego spływał po skale i wymywał poniżej grunt. Tak powstały malownicze kaskady na strumieniu Sopot, który wziął swoją nazwę od wsi położonej nieopodal.

     

    Wąwozy w okolicy wsi Sopot mają wiele różnych atrakcji, ale nie sposób je opisać na raz, dlatego tutaj zajmiemy się głównym źródliskiem i malowniczymi kaskadami. Wysunięta najbardziej na południe głowa wąwozów Sopotu, niemal na samym początku ma na dnie liczne źródełka. To tutaj początek ma Sopot.

     

    Kilkadziesiąt metrów dalej idąc z nurtem strumienia trafimy na pierwsze kaskady, są to dwa progi, jeden większy ma około 60 cm wysokości i mniejszy około 20 cm (szerokość około 1m i długość ok 1,3 m). Obok znajdziemy odkrytą ścianę skalną, która wręcz płacze wodą, można odnieść wrażenie, że sączące się kropelki ze skał, spływają niczym łzy po twarzy wąwozu ? Mimo iż jest tam niewielka kaskada, to razem z tymi plączącymi kamieniami widok jest fantastyczny.

     

    Idziemy dalej z nurtem strumienia kilkadziesiąt kroków i trafimy na kolejną kaskadę, tym razem spektakularną! Około 1,5 m wysokości, 1,8 m szerokości i 4 m długości! Kaskady na Dublenie są o centymetry wyższe, ale za to krótsze i węższe. Dlatego też trudno powiedzieć, które wodospady, czy z Nowin czy z Sopotu są ciekawsze. Trzeba samemu to ocenić ?

     

    Żeby trafić na Kaskady Sopotu, najlepiej w Dziewięcierzu przy leśniczówce skręcić w asfaltową drogę leśną. Idziemy nią kilkaset metrów aż trafimy na rozległą polanę leśną, gdzie w oddali dostrzeżemy pagóry Sopotu. Schodząc w dół polany, miniemy po prawej stronie ogrodzony siatką leśną teren i następnie młody las brzozowy, za nim znajduje się duża łąka, okrążamy ją idąc drogą, po prawej stronie mamy ścianę lasu, gdzie jest wąwóz. Będąc blisko pagóra, skręcamy w prawo przez łąkę i do wąwozu. Teren do przeszukania jest niewielki, na pewno trafimy na kaskady, jeżeli będziemy brać pod uwagę to, że są one blisko źródeł, czyli należy iść pod prąd. Wciśnij strzałkę, by przejść do map google z lokalizacją ➡️

    opracowanie GC

  • Wodospad w Starym Bruśnie

    W 1939 roku był w Starym Bruśnie jeden młyn, w którym mieliło się zboże. Jego właścicielami była rodzina Płonczyńskich. Usytuowany był tuż obok folwarku. Mamy dla was opis tego młyna od jednego z najstarszych mieszkańców Nowego Brusna, który w dzieciństwie jeździł tam z rodzicami mielić zboże. Na początku warto zaznaczyć, że na starych mapach w tym miejscu był tartak wodny! Zapewne w dwudziestoleciu międzywojennym został przerobiony na młyn.

    W Starym Bruśnie oprócz młyna Płonczyńskich był jeszcze młynek na kierat, którego właścicielem był Żyd starobruśnieński. Służył głównie do mielenia kaszy. Do młyna przy folwarku jechało się dołem, przy rzece, obok kapliczki św. Mikołaja. Miał murowany dół i na górze był zrobiony z drewnianych bali. Była tam taka grobla i koryto, niżej było koło, był tam walec i duży kamień młyński w środku. Za groblą wszystko było zalane, aż po stadninę. Koło miało szerokości koło 1,5 metra i przynajmniej 3 metry średnicy. Woda nie spadała na koło, tylko wlewała się z koryta na czerpaki i one swoim ciężarem kręciły kołem. Tuż przed wojną, w lecie, było urwanie chmury. Woda z pól spływała do doliny i utworzyła rwącą rzekę, która zabrała ze sobą młyn. Nurt był tak silny, że drewniane elementy młyna znaleziono nawet za Polanką Horyniecką na łące.

     

    Zapewne pierwotnie woda spływała tutaj kaskadowo, dla potrzeb młyna (tartaku) podkopano teren i utworzył się wodospad, który potem obmurowano kamieniem i utworzono budowlę hydrotechniczną. Dziś zostały po młynie tylko ruiny kamiennej suteryny. Jedna drewniana belka nadal leży w okolicy. Wodospad trochę się zmniejszył, bowiem namulony piasek z powodzi nagromadził się pod nim. Obecnie wodospad wedle naszych pomiarów ma 2,4 metra wysokości, pierwotnie mógł być wyższy.

    Wodospad jest prowizorycznie oznaczony dwoma tabliczkami przy drodze. Aby tam trafić, trzeba z Polanki Horynieckiej kierować się w stronę stadniny koni do Osady Polanka Horyniecka (przed wojną był tu folwark w Starym Bruśnie; sam wodospad wedle map geodezyjnych znajduje się na terenie Starego Brusna, a nie jak to się utarło i jest błędnie powtarzane w Polance Horynieckiej), gdy skończy się droga asfaltowa, około 300 metrów dalej bitą drogą dojedziemy do zatoczki na drodze po prawej stronie (na sosence są dwa znaki). Przed nami droga będzie schodzić w dół w wąwóz, za nim jest stadnina. Ponieważ do wodospadu i ruin nie ma drogi, musimy iść przez łąkę. Podążamy 150 metrów na wprost, mając po lewej stronie zadrzewioną dolinę. Następnie skręcamy w lewo w kierunku doliny, około 60 metrów (powinna być tam ścieżka) i schodzimy w dół. Wodospad namierzymy też nasłuchując szumu spadającej wody. Schodząc w dół trzeba być bardzo ostrożnym! Zbocza są bardzo strome.

     

    Dzięki tej mapie łatwiej namierzycie ten wodospad:

    dziękujemy za informacje rodzinie właścicieli młyna – opracowanie GC

  • Koniec prac przy cerkwi w Nowym Bruśnie!

    Zakończyły się prace nad renowacją cerkwi w Nowym Bruśnie, ostatnim etapem było zamontowanie podłogi. Na obecną chwilę świątynia czeka już tylko na prace kosmetyczne i związane z urządzeniem wnętrza. Roboty budowlano remontowe rozpoczęto w 2014 roku i trwały etapami aż do dziś!

     

    Mamy dla Was panoramę zrobioną w środku cerkwi, zobaczcie jak wygląda przed pracami kosmetycznymi i „powrotem sakraliów”. Aby ją włączyć i móc oglądać dookoła, naciśnijcie przycisk „play”. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak wyglądała kaplica pod babińcem, to wideo zrobione jeszcze podczas prac budowlanych znajdziecie klikając TUTAJ.

     

    Na fanpage na facebooku TUTAJ znaleźć można fotografie z przebiegu remontu. Teraz porównajcie te dwie fotografie, pierwsza zrobiona w październiku 2014 roku druga w styczniu 2019. Wydawałoby się, że to dwa różne obiekty!

    Cerkiew w Nowym Bruśnie została postawiona w 1713 roku, przetrwała praktycznie w swojej niezmienionej bryle około 200 lat. Niedługo przed I Wojną Światową została poddana remontowi i rozbudowie, usunięte zostały wtedy galerie i zmieniła się drastycznie bryła. Tylko dzięki szkicowi, jaki wykonał prof. Julian Zachariewicz z Politechniki we Lwowie przed remontem, mogliśmy się dowiedzieć, jak oryginalnie ta świątynia wyglądała. Gdy w 2013 roku zrujnowany obiekt przejęło Muzeum Kresów w Lubaczowie, podjęto decyzję, by przywrócić jej oryginalny wygląd! Decyzję tę można nazwać epokową dla Ziemi Lubaczowskiej, bowiem powstała dzięki temu świątynia, którą swoją urodą przebija wszystkie inne.

     

    Co jest tak wyjątkowego w tej świątyni? Jej ogólny bajkowy wygląd urozmaicają nie tylko fantazyjne soboty, niezwykłe kopuły i drewniany rzygacz, ale także rzadko spotykana świątynia w świątyni, czyli kaplica, gdzie pierwotnie umieszczona była ikona św. Mikołaja. Została ona umiejscowiona pod kopułą babińca, otoczona piękną arkadową galerią, gdzie można wejść po schodkach. Dodatkowe elementy, które stanowią o unikalności miejsca, to niemal 300 letnie lipy, archaiczne kamienne krzyże, ekumeniczny cmentarz, gdzie pochowani są grekokatolicy, katolicy, prawosławni i ewangelicy. Cmentarz ten jest też wizytówką kamieniarstwa bruśnieńskiego. Teraz pozostaje nam czekać na wyposażenie cerkwi w ikony i inne elementy sakralne. Już niedługo będzie tutaj kolejna po radrużańskiej filia Muzeum Kresów w Lubaczowie z przewodnikiem. Teraz pooglądajcie galerię zdjęć zrobioną dzisiaj:

    opracowanie GC

  • „Betonowe kaskady” czyli mini jazy w horynieckim Parku Zdrojowym

    Glinianiec to rzeka w Horyńcu-Zdroju, która w okresie PRLu była regulowana. Postanowiono wtedy zbudować na niej ciekawe budowle hydrotechniczne, które najlepiej są wyeksponowane w Parku Zdrojowym. Przypominają one… betonowe kaskady.

     

    Te budowle można nazwać mini jazami, (jaz według definicji jest budowlą hydrotechniczną zbudowaną w poprzek rzeki, lub kanału w celu spiętrzenia wody. W horynieckim Parku Zdrojowym mamy obiekty, które pasują do opisu jazu, czyli mają betonową płytę zabezpieczającą dno przed zastawką, betonową płytę i ukształtowane zbocze brzegu za zastawką, chroniącą dno i brzegi przed rozmyciem. Przez zastawki, które zapewne były zrobione z betonowych płyt, ewentualnie drewnianych, wsuwanych w szyny, woda nie przepływała, tylko były przepławki obok, które pozwalały na przykład na migrację ryb i innych zwierząt wodnych. Budowla służyła głównie do regulacji poziomu wody w rzece.

     

    Gdy pooglądamy w sieci duże jazy, które służą głównie do spiętrzania wody do celów żeglugowych, to od razu można odnieść wrażenie, że mamy tutaj miniaturki tego typu budowli 🙂 Miejmy nadzieję, że ktoś wpadnie na pomysł, by naprawić te urządzenia, co sprawi, że Park Zdrojowy będzie miał nowe atrakcje! Zwłaszcza, że są to zapewne jedyne tego typu urządzenia na Ziemi Lubaczowskiej.