Stare Brusno, było miejscem, gdzie od pokoleń mieszkańcy zajmowali się obróbką kamienia. Mając od urodzenia styczność z kamieniarstwem, wielu bruśnian odkryło u siebie umiejętność odwzorowania rzeczywistości w kamieniu. Wielu samouków utknęło na poziomie twórczości ludowej, ale jednemu udało się wybić.

Gdy w 1871 roku urodził się Grzegorz, w rodzinie Kuźniewiczów, właścicielem ziemskim Starego Brusna był Ludwik Żychliński. Był on znanym w kraju działaczem społecznym, który interesował się wtedy szczególnie uprawą roślin i osiągał znaczące wyniki w hodowli, opisywane w gazetach. W jednym z artykułów, z dwutygodnika „Kronika Rodzinna”, znajdziemy nawiązane do kamieniarstwa:

„Tegoż Pana Żychlińskiego są piękne wyroby z piaskowca wykonane przez włościan brusnowskich bardzo zręcznie, między niemi zwraca na siebie uwagę pomnik.” (zapewne chodzi o pomniki nagrobne).

Trudno powiedzieć, jak trafił prof. Julian Zachariewicz na informacje o młodym Kuźniewiczu, być może dzięki poleceniu Żychlińskiego? W każdym razie nagle prof. Zachariewicz postanawia pomóc młodemu Grzegorzowi w zdobyciu wykształcenia we Lwowie. Dostaje się wtedy też na praktykę do warsztatu znanego rzeźbiarza, Juliana Markowskiego. Grzegorz przejawia ogromny talent. Jego umiejętności, łatwość w malowaniu i rzeźbie, sprawia, że pojawiają się przed nim duże możliwości. Pobiera też nauki u mistrzów rzeźby w Rzymie. Tam wykonuje swoje najlepsze dzieło pod tytułem „Garncarz”. Krytycy sztuki są zachwyceni warsztatem Kuźniewicza.

Wraca do Lwowa, ale rozbija się o szarą rzeczywistość. Chce tworzyć sztukę wysokich lotów, ale nie ma takich zamówień. Chwilową sławę przynosi mu dokończenie pomnika Bartosza Głowackiego, którego nie zdążył ukończyć mistrz Julian Markowski. Grzegorz przez niektórych nazywany jest wtedy nawet nadzieją polskiego rzeźbiarstwa. Niestety z braku poważnych zamówień, musi wykonywać prostsze prace, głównie nagrobki cmentarne, rzeźby do świątyń i inne elementy ozdobne dla architektury miejskiej. Nie udaje się mu też przebić w USA, gdzie udał się w poszukiwaniu lepszych możliwości rozwoju swego talentu. Wraca do Lwowa, zastaje go I Wojna. W końcu podejmuje decyzję w 1919 roku, że wraca do Starego Brusna, w rodzinne strony. Zajmuje się tutaj prostymi pracami, takimi jak naprawianie zegarków. Staje się też animatorem kultury i uczy lokalnych kamieniarzy, głównie tych z rodziny, udoskonalać swój warsztat. Na terenie lubaczowskim są znane dwa jego sygnowane wyroby. W Horyńcu-Zdroju wykonał Pomnik Wolności, a w Szczutkowie dla miejscowego nauczyciela nagrobek. W okolicy Lwowa znajdziemy bardzo dużo jego dzieł. Część, szczególnie tych najbardziej spektakularnych, jak „Garncarz”, zostało zniszczonych po wojnie.

Tutaj warto zapytać, dlaczego Grzegorz rzucił wielki świat sztuki? Co spowodowało, że odrzucił propozycje nauczania w szkołach artystycznych w Krakowie i Poznaniu? Sam miał często mawiać, że nie ma piękniejszego miejsca na ziemi niż Stare Brusno na Roztoczu! Oto powód.

Dlaczego mimo tak dużego talentu nie udało się przebić Kuźniewiczowi? Odpowiedzi należy szukać w jego charakterze i niesprzyjających warunkach historycznych. Najpierw I wojna światowa, następnie II wojna, spowodowały, że życie kulturalne, tendencje społeczne, dwa razy się resetowały w ciągu jego życia. Postanowił się określić po I wojnie jako Ukrainiec. Był ateistą, do cerkwi i kościołów chodził podziwiać dzieła sztuki. Miał on charakterystyczną dla artystów przypadłość, nakazującą zostawianie na ostatnią chwilę nawet najważniejszych rzeczy. To sprawiło, że nie wykorzystał wielu szans, jakie przed nim się pokazywały. Po II wojnie został wysiedlony na Ukrainę, nie przyjął pracy we Lwowie, jako nauczyciel, ze względu na słabe zdrowie. Zmarł w 1948 roku w Hanaczówce pod Lwowem. Tuż przed śmiercią miał powiedzieć: „Miałem wszystko i wszystko straciłem, doszedłem do niczego”.

…to do czego doszedł Kuźniewicz, jak w przypadku wielu artystów, okazuje się dopiero po śmierci, a czas Kuźniewicza nadchodzi…

 

źródło info: Nowości Ilustrowane – 1905, nr 5 i 39, 1906, nr 28