Autor: Ziemia Lubaczowska

  • Gdzie na Ziemi Lubaczowskiej jest granica Roztocza?

    Postaramy się Wam w tym artykule odpowiedzieć na pytanie, gdzie zaczyna się Roztocze na Ziemi Lubaczowskiej i po czym poznać tę krainę geograficzną.

    Ziemia Lubaczowska położona jest na terenie dwóch krain geograficznych, mniej znana i teoretycznie mniej atrakcyjna jest Kotlina Sandomierska (u nas o wysokości około 220 m n.p.m.). Natomiast Roztocze jest bardziej znane i wielu znacząco rozciąga jego granice na Kotlinę, de facto wprowadzając w błąd turystów, którzy chodząc po płaszczyznach nie mogą zrozumieć, co się tak ludziom w „tym” Roztoczu podoba. Bowiem słyszeli, że podobno Roztocze to wysokie pagóry. Zaczniemy od nazwy, dla niektórych to niebywale ważne, jak nazywać ten mezoregion Roztocza, który znajduje się na terenie powiatu lubaczowskiego. Generalnie funkcjonują dwie: Roztocze Południowe i Wschodnie, obie są bardzo mocno zakorzenione w literaturze i w umysłach ludzi. Dzięki przewodnikom turystycznym wydawanym jeszcze w czasie PRL-u, gdzie dominowała nazwa Roztocze Południowe, zadomowiło się ono w historii regionu. Jednakże naukowcy używali też nazwy Roztocze Wschodnie, co w pewnym momencie doprowadziło do współistnienia… a następnie rywalizacji grup opowiadających się za odpowiednią dla nich nazwą. Niewidzialna wojna, na swój sposób, trwa do dziś. Niektórzy nie mają do końca świadomości, że biorą w niej udział. Niewielu się orientuje, że na terenie Ziemi Lubaczowskiej Narol i część tej gminy leży na Roztoczu Środkowym, a nie Wschodnim. Granicą jest tutaj obniżenie terenu idące doliną Tanwi od Rebizantów, bokiem Narola i najwyższych wzniesień Roztocza w kierunku Lubyczy Królewskiej.

    Jak mówi definicja, Roztocze to wyraźnie wypiętrzony wał wzniesień i po tym rozpoznamy tę krainę i jej granice. Zaczynając od granicy polsko-ukraińskiej możemy uznać, że wypiętrzenie to szczególnie wyraźnie zaznacza się w okolicy nieistniejącej wsi Sopot, między Radrużem a Dziewięcierzem. Następnie biegnie linią między Horyńcem a Nowinami Horynieckimi. Kolejny bardzo wyraźny punkt, gdzie widać wypiętrzony wał, to okolica Polanki Horynieckiej, bokiem Nowego Brusna i Łówczy. Od Łówczy, obok Płazowa wał ciągnie się w okolicę Huty Różanieckiej. Dla pasjonatów turystyki to bardzo ważne informacje, bowiem dopiero za tą linią można znaleźć to, co najlepsze na Roztoczu, czyli głębokie wąwozy, dochodzące blisko 400 m n.p.m. pagóry, wspaniałe punkty widokowe. Wszystko to znajdziemy na terenie horynieckim i narolskim. Otulinę Roztocza i teren przejściowy między Roztoczem a Kotliną Sandomierską można zamknąć w przylegających do wału roztoczańskiego miejscowościach takich jak: Radruż, Horyniec-Zdrój, Świdnica, Nowe Brusno, Gorajec, Płazów, Doliny, Ruda Różaniecka i Nowy Lubliniec.

    Ziemia Lubaczowska leży na terenie dwóch krain geograficznych: Kotliny Sandomierskiej i Roztocza. Najmniejszym rozróżnianym tutaj elementem podziału geograficznego są mezoregiony: Płaskowyż Tarnogrodzki, Roztocze Wschodnie (Południowe) i Roztocze Środkowe.

    opracowanie GC

  • Kaskady Sopotu w Dziewięcierzu

    Kaskady Sopotu, nazwa brzmi intrygująco i rozpala wyobraźnię pasjonatów turystyki, głodnych atrakcji i wrażeń. Mamy dla Was artykuł na temat tej mało znanej ale niezwykle ciekawej atrakcji Ziemi Lubaczowskiej.

     

    Przed II Wojną Światową w Dziewięcierzu, gdzie teraz mamy były PGR i leśniczówkę, nie było żadnych zabudowań, najbliższą wsią był Sopot, gdzie było 81 numerów domów. Dzielił się na Sopot Mały i Sopot Wielki, wieś usytuowana była na pagórach o wysokości dochodzącej do ok. 350 m. n.p.m. Horyniec-Zdrój usytuowany jest niemal 100 metrów niżej, stąd były z Sopotu fantastyczne widoki na zachód. Wieś usytuowana była na skraju wału Roztocza i śmiało można powiedzieć, że idąc z Horyńca-Zdroju, który jest na Płaskowyżu Tarnogrodzkim, wspinamy się na wał Roztocza. Od granic Horyńca do Sopotu jest około 5 kilometrów, ale musimy pokonać niemal 100 metrów przewyższenia!

     

    Woda z roztopów, czy też ulewnych deszczy, spływając w stronę Horyńca rwącymi potokami, z biegiem czasu utworzyła wąwozy. Głębokie nawet na 15 metrów doliny odsłoniły liczne źródła i utworzyły strumyki. Gdy potok natrafił na twardszą skałę, nie miał możliwości wypłukiwać i przenosić dalej z nurtem piasku, dlatego spływał po skale i wymywał poniżej grunt. Tak powstały malownicze kaskady na strumieniu Sopot, który wziął swoją nazwę od wsi położonej nieopodal.

     

    Wąwozy w okolicy wsi Sopot mają wiele różnych atrakcji, ale nie sposób je opisać na raz, dlatego tutaj zajmiemy się głównym źródliskiem i malowniczymi kaskadami. Wysunięta najbardziej na południe głowa wąwozów Sopotu, niemal na samym początku ma na dnie liczne źródełka. To tutaj początek ma Sopot.

     

    Kilkadziesiąt metrów dalej idąc z nurtem strumienia trafimy na pierwsze kaskady, są to dwa progi, jeden większy ma około 60 cm wysokości i mniejszy około 20 cm (szerokość około 1m i długość ok 1,3 m). Obok znajdziemy odkrytą ścianę skalną, która wręcz płacze wodą, można odnieść wrażenie, że sączące się kropelki ze skał, spływają niczym łzy po twarzy wąwozu ? Mimo iż jest tam niewielka kaskada, to razem z tymi plączącymi kamieniami widok jest fantastyczny.

     

    Idziemy dalej z nurtem strumienia kilkadziesiąt kroków i trafimy na kolejną kaskadę, tym razem spektakularną! Około 1,5 m wysokości, 1,8 m szerokości i 4 m długości! Kaskady na Dublenie są o centymetry wyższe, ale za to krótsze i węższe. Dlatego też trudno powiedzieć, które wodospady, czy z Nowin czy z Sopotu są ciekawsze. Trzeba samemu to ocenić ?

     

    Żeby trafić na Kaskady Sopotu, najlepiej w Dziewięcierzu przy leśniczówce skręcić w asfaltową drogę leśną. Idziemy nią kilkaset metrów aż trafimy na rozległą polanę leśną, gdzie w oddali dostrzeżemy pagóry Sopotu. Schodząc w dół polany, miniemy po prawej stronie ogrodzony siatką leśną teren i następnie młody las brzozowy, za nim znajduje się duża łąka, okrążamy ją idąc drogą, po prawej stronie mamy ścianę lasu, gdzie jest wąwóz. Będąc blisko pagóra, skręcamy w prawo przez łąkę i do wąwozu. Teren do przeszukania jest niewielki, na pewno trafimy na kaskady, jeżeli będziemy brać pod uwagę to, że są one blisko źródeł, czyli należy iść pod prąd. Wciśnij strzałkę, by przejść do map google z lokalizacją ➡️

    opracowanie GC

  • Wodospad w Starym Bruśnie

    W 1939 roku był w Starym Bruśnie jeden młyn, w którym mieliło się zboże. Jego właścicielami była rodzina Płonczyńskich. Usytuowany był tuż obok folwarku. Mamy dla was opis tego młyna od jednego z najstarszych mieszkańców Nowego Brusna, który w dzieciństwie jeździł tam z rodzicami mielić zboże. Na początku warto zaznaczyć, że na starych mapach w tym miejscu był tartak wodny! Zapewne w dwudziestoleciu międzywojennym został przerobiony na młyn.

    W Starym Bruśnie oprócz młyna Płonczyńskich był jeszcze młynek na kierat, którego właścicielem był Żyd starobruśnieński. Służył głównie do mielenia kaszy. Do młyna przy folwarku jechało się dołem, przy rzece, obok kapliczki św. Mikołaja. Miał murowany dół i na górze był zrobiony z drewnianych bali. Była tam taka grobla i koryto, niżej było koło, był tam walec i duży kamień młyński w środku. Za groblą wszystko było zalane, aż po stadninę. Koło miało szerokości koło 1,5 metra i przynajmniej 3 metry średnicy. Woda nie spadała na koło, tylko wlewała się z koryta na czerpaki i one swoim ciężarem kręciły kołem. Tuż przed wojną, w lecie, było urwanie chmury. Woda z pól spływała do doliny i utworzyła rwącą rzekę, która zabrała ze sobą młyn. Nurt był tak silny, że drewniane elementy młyna znaleziono nawet za Polanką Horyniecką na łące.

     

    Zapewne pierwotnie woda spływała tutaj kaskadowo, dla potrzeb młyna (tartaku) podkopano teren i utworzył się wodospad, który potem obmurowano kamieniem i utworzono budowlę hydrotechniczną. Dziś zostały po młynie tylko ruiny kamiennej suteryny. Jedna drewniana belka nadal leży w okolicy. Wodospad trochę się zmniejszył, bowiem namulony piasek z powodzi nagromadził się pod nim. Obecnie wodospad wedle naszych pomiarów ma 2,4 metra wysokości, pierwotnie mógł być wyższy.

    Wodospad jest prowizorycznie oznaczony dwoma tabliczkami przy drodze. Aby tam trafić, trzeba z Polanki Horynieckiej kierować się w stronę stadniny koni do Osady Polanka Horyniecka (przed wojną był tu folwark w Starym Bruśnie; sam wodospad wedle map geodezyjnych znajduje się na terenie Starego Brusna, a nie jak to się utarło i jest błędnie powtarzane w Polance Horynieckiej), gdy skończy się droga asfaltowa, około 300 metrów dalej bitą drogą dojedziemy do zatoczki na drodze po prawej stronie (na sosence są dwa znaki). Przed nami droga będzie schodzić w dół w wąwóz, za nim jest stadnina. Ponieważ do wodospadu i ruin nie ma drogi, musimy iść przez łąkę. Podążamy 150 metrów na wprost, mając po lewej stronie zadrzewioną dolinę. Następnie skręcamy w lewo w kierunku doliny, około 60 metrów (powinna być tam ścieżka) i schodzimy w dół. Wodospad namierzymy też nasłuchując szumu spadającej wody. Schodząc w dół trzeba być bardzo ostrożnym! Zbocza są bardzo strome.

     

    Dzięki tej mapie łatwiej namierzycie ten wodospad:

    dziękujemy za informacje rodzinie właścicieli młyna – opracowanie GC

  • Koniec prac przy cerkwi w Nowym Bruśnie!

    Zakończyły się prace nad renowacją cerkwi w Nowym Bruśnie, ostatnim etapem było zamontowanie podłogi. Na obecną chwilę świątynia czeka już tylko na prace kosmetyczne i związane z urządzeniem wnętrza. Roboty budowlano remontowe rozpoczęto w 2014 roku i trwały etapami aż do dziś!

     

    Mamy dla Was panoramę zrobioną w środku cerkwi, zobaczcie jak wygląda przed pracami kosmetycznymi i „powrotem sakraliów”. Aby ją włączyć i móc oglądać dookoła, naciśnijcie przycisk „play”. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak wyglądała kaplica pod babińcem, to wideo zrobione jeszcze podczas prac budowlanych znajdziecie klikając TUTAJ.

     

    Na fanpage na facebooku TUTAJ znaleźć można fotografie z przebiegu remontu. Teraz porównajcie te dwie fotografie, pierwsza zrobiona w październiku 2014 roku druga w styczniu 2019. Wydawałoby się, że to dwa różne obiekty!

    Cerkiew w Nowym Bruśnie została postawiona w 1713 roku, przetrwała praktycznie w swojej niezmienionej bryle około 200 lat. Niedługo przed I Wojną Światową została poddana remontowi i rozbudowie, usunięte zostały wtedy galerie i zmieniła się drastycznie bryła. Tylko dzięki szkicowi, jaki wykonał prof. Julian Zachariewicz z Politechniki we Lwowie przed remontem, mogliśmy się dowiedzieć, jak oryginalnie ta świątynia wyglądała. Gdy w 2013 roku zrujnowany obiekt przejęło Muzeum Kresów w Lubaczowie, podjęto decyzję, by przywrócić jej oryginalny wygląd! Decyzję tę można nazwać epokową dla Ziemi Lubaczowskiej, bowiem powstała dzięki temu świątynia, którą swoją urodą przebija wszystkie inne.

     

    Co jest tak wyjątkowego w tej świątyni? Jej ogólny bajkowy wygląd urozmaicają nie tylko fantazyjne soboty, niezwykłe kopuły i drewniany rzygacz, ale także rzadko spotykana świątynia w świątyni, czyli kaplica, gdzie pierwotnie umieszczona była ikona św. Mikołaja. Została ona umiejscowiona pod kopułą babińca, otoczona piękną arkadową galerią, gdzie można wejść po schodkach. Dodatkowe elementy, które stanowią o unikalności miejsca, to niemal 300 letnie lipy, archaiczne kamienne krzyże, ekumeniczny cmentarz, gdzie pochowani są grekokatolicy, katolicy, prawosławni i ewangelicy. Cmentarz ten jest też wizytówką kamieniarstwa bruśnieńskiego. Teraz pozostaje nam czekać na wyposażenie cerkwi w ikony i inne elementy sakralne. Już niedługo będzie tutaj kolejna po radrużańskiej filia Muzeum Kresów w Lubaczowie z przewodnikiem. Teraz pooglądajcie galerię zdjęć zrobioną dzisiaj:

    opracowanie GC

  • „Betonowe kaskady” czyli mini jazy w horynieckim Parku Zdrojowym

    Glinianiec to rzeka w Horyńcu-Zdroju, która w okresie PRLu była regulowana. Postanowiono wtedy zbudować na niej ciekawe budowle hydrotechniczne, które najlepiej są wyeksponowane w Parku Zdrojowym. Przypominają one… betonowe kaskady.

     

    Te budowle można nazwać mini jazami, (jaz według definicji jest budowlą hydrotechniczną zbudowaną w poprzek rzeki, lub kanału w celu spiętrzenia wody. W horynieckim Parku Zdrojowym mamy obiekty, które pasują do opisu jazu, czyli mają betonową płytę zabezpieczającą dno przed zastawką, betonową płytę i ukształtowane zbocze brzegu za zastawką, chroniącą dno i brzegi przed rozmyciem. Przez zastawki, które zapewne były zrobione z betonowych płyt, ewentualnie drewnianych, wsuwanych w szyny, woda nie przepływała, tylko były przepławki obok, które pozwalały na przykład na migrację ryb i innych zwierząt wodnych. Budowla służyła głównie do regulacji poziomu wody w rzece.

     

    Gdy pooglądamy w sieci duże jazy, które służą głównie do spiętrzania wody do celów żeglugowych, to od razu można odnieść wrażenie, że mamy tutaj miniaturki tego typu budowli 🙂 Miejmy nadzieję, że ktoś wpadnie na pomysł, by naprawić te urządzenia, co sprawi, że Park Zdrojowy będzie miał nowe atrakcje! Zwłaszcza, że są to zapewne jedyne tego typu urządzenia na Ziemi Lubaczowskiej.

  • Przez Ziemię Lubaczowską – historyczny przewodnik

    II Wojna Światowa zniszczyła Polskę, szczególnie ucierpiała część wschodnia, gdzie widmo UPA unosiło się jeszcze w latach 50tych. Z perspektywy Rzeszowa Ziemia Lubaczowska widziana była wtedy jako dziki wschód. Ludzie bali się zapuszczać w lasy, czy w okolice wysiedlonych wsi ukraińskich, bo nadal można było się natknąć na niedobitków z UPA.

     

    Dopiero w latach 60tych zrodziła się idea, by zacząć organizować ruch turystyczny. Do tego czasu nie było w regionie praktycznie żadnej infrastruktury turystycznej. W 1962 roku powstał pierwszy przewodnik turystyczny związany z lubaczowszczyzną, autorami byli Włodzimierz Czarnecki i Konstanty Kopf. Przewodnik „Przez Ziemię Lubaczowską” jest dziś trudny do zdobycia, w Internecie nie ma miejsca, gdzie można go kupić, nawet trudno znaleźć jakieś informacje o nim. W naszym posiadaniu znajduje się 3 egzemplarze tego przewodnika… i jeden z nich będziemy chcieli Wam oddać w konkursie, który niebawem ogłosimy 🙂

  • Wodospad na Dublenie czyli Kaskady Dublenu w Dolinie Dublenu

    Wodospad na Dublenie czyli Kaskady Dublenu w Dolinie Dublenu

    O tym wodospadzie usłyszeć można było już od starych turystów, którzy trafiali na Ziemię Lubaczowską w latach 80tych i wcześniej. Byli to pierwsi eksploratorzy regionu, którzy dzielili się swoimi znaleziskami ze znajomymi, którzy zauroczeni opowieściami na temat wędrówek po ogromnych wąwozach Doliny Dublenu także ruszali na poszukiwania, mając za wskazówki tylko „gdzieś na północ od Nowin Horynieckich”.

    Od razu trochę danych jak tam trafić. Najprościej udać się na tak zwaną drugą stronę Nowin Horynieckich. Od ściany lasu idziemy około 600 metrów przez wieś, teraz jest tam już asfalt. Następnie trafimy na boczną polną drogę pod górę, którą idziemy około 400 metrów. Warto oglądać się czasem do tyłu, bowiem pokazywać się będą nam fantastyczne widoki! Widać stąd Horyniec-Zdrój i daleko na horyzoncie góry w okolicy Przemyśla.

    Gdy przejdziemy około 250 metrów, będziemy mieć drogę w bok na prawo, ale ignorujemy ją, idziemy dalej aż do ściany lasu. Przed nami mały wąwóz. Idziemy dalej drogą w prawo i przechodzimy go za chwilę skręcając w lewo. Tutaj zatrzymujemy się. Żeby uniknąć błądzenia, najlepiej wejść na górę, którą mamy przed sobą i z niej zejść do najbliższego wąwozu. To około 400 metrów do przejścia. Ponieważ nie ma tam znaków, ani szczególnie charakterystycznych punktów, to jak zobaczymy wąwóz w którym płynie strumyk, musimy poszukać tego wodospadu, powodzenia 🙂

    Wąwóz w którym znajduje się wodospad ma około 10 metrów głębokości. Sam wodospad ma około 1,7 m wysokości, metr szerokości i około 3,5 m długości. W pomiarach mogą być różnice pojedynczych centymetrów. Można go uznać za najwyższy naturalny wodospad na Ziemi Lubaczowskiej i także Roztoczu. Trudno jednoznacznie nazwać ten wodospad, jedni używają określenia kaskady, bowiem spływa kaskadowo, inni wodospadem typu ślizgowego. Skały, które tworzą wodospad są bardzo kruche, są to gezy, dlatego bardzo prosimy o niechodzenie po nim! Nie tylko dlatego, że można go zniszczyć, ale także można bardzo łatwo się pośliznąć i zrobić krzywdę! I kto nas znajdzie w takim wąwozie gdy sobie coś złamiemy i nie będzie można wyjść? Prosimy o rozwagę i podziwianie obiektu, a nie chodzenie po nim.

    Kaskady Dublenu to jeden z głównych obiektów dla zwiedzenia dla pasjonatów Roztocza.

    opracowanie: GC

  • Dzieła Eugeniusza Muchy na Ziemi Lubaczowskiej

    Nieżyjący już malarz artysta Eugeniusz Mucha, który pochodził z okolic Rzeszowa, studiował na krakowskiej ASP tuż po II Wojnie Światowej, gdy w sztuce panował realizm socjalistyczny. Jednakże Eugeniusz Mucha po ukończeniu studiów postanowił odrzucić szkolną konwencję i zaczął poszukiwać natchnienia w kulturze i sztuce ludowej. Był zachwycony jej autentycznością i prostotą środków wyrazu. Z biegiem czasu dorobił się wiernego grona wielbicieli i wszedł w kanon polskiej sztuki. Więcej o artyście możecie poczytać na stronie: culture.pl Dlaczego wspominamy o nim tutaj? Powód jest prosty, na Ziemi Lubaczowskiej zostawił po sobie trzy ślady, są to trzy świątynie, gdzie są jego malowidła! Znajdziemy je w kościele w Oleszycach, Potoku Jaworowskim i byłej cerkwi w Starym Lublińcu, obecnie pełniącej rolę kościoła. Trudno jest opisać jego dzieła w tych świątyniach. Dla wielbicieli sztuki są to prawdziwe rarytasy. Przedstawiamy Wam kilka fotografii ze Starego Lublińca, które pokazują niezwykłą cechę, którą charakteryzuje jego sztuka, czyli prostota wyrazu.